Postanowilam wrocic na Vitalie, bo juz sama nie wiem, co i jak mam ze soba robic. Troche kontroli i jakiegos bata moze mnie zmotywuje aby tak na powazne w koncu zadbac o siebie.
Waga mi stuknela 92.6kg, nie pamietam kiedy bylam taka gruba, spuchnieta, ociezala i czuje sie tak jak taki wielki walec, ktory sie turla z jednego pokoju do drugiego.
Podczas tych upalow mialam spuchniete nogi i nie wiedzialam od czego...po jakims czasie dopiero sobie uswiadomilam, ze moze dlatego ze jestem taka gruba, a grubym w czasie upalow puchna nogi (chudym moze tez, ale tego to nie wiem).
Cale lato chodzilam (i dalej chodze) w 3 zestawach ciuchow, ktore kupilam juz w tym wielkim rozmiarze, bo z zeszlego roku wszystko ciasne!!! Jakie bylo moje zdziwienie, ze spodenki, ktore w zeszlym roku chcialam wywalic bo byly za duze, teraz juz nie moglam ubrac, bo byly tak ciasne ze sie nie dalo w nich usiedziec...
Jakis dziadek pytal sie mnie czy duzo plywam...bo mam takie wielkie ramiona!!! Odpowiedzialam, ze jestem pulchna a nie wysportowana.
Jeszcze w koncem pazdziernika 2011 na wadze pokazala sie cyfra 77kg...pamietam dobrze, widzialam, ale odkad wrocilam z urlopu w Polsce w 2011 tak sobie wszystko odpuscilam...wtedy tez mialam ostatni wpis na Vitali.
Moja codziennosc wygladala tak:
-od rana do wieczora albo telewizor, albo komputer, troche pracy (moze 2h dziennie), a reszta to bylo jedzenie, przy telewizorze, przy komputerze, czegokolwiek: 1kg platkow kukurydzianych zjadlam w 5 dni, bo takie chrupiace byly. Cokolwiek bylo w lodowce, w szafce, to szlo do geby, najlepiej przed telewziorem lub komputerem.
Zero jakiejkolwiek kontroli, czy chocby zatrzymania sie na 30 sekund aby zastanowic sie nad moim dzialaniem...ja nic, tylko latalam w ta i spowrotem, do momentu gdy nie przyszedl moj C. do domu, a ja wystraszona szybko chowalam to czego jeszcze nie zdazylam zjesc..
Jak bedzie teraz, jakie jest moje podejscie do diety i cwiczen: jeszcze do konca sama tego nie rozumiem, znow musze dorosnac do tego.
Jutro o 11.00 bede miala diete i cwiczenia i pierwszy cel 4kg do 28.09.
Wytrzymam, dam rade, trzymam kciuki za siebie!
Uff.. sie wygadalam. Teraz bedzie tylko lepiej!
anna20061
31 sierpnia 2012, 13:01Aty aty niedobra a w ciry ci :)...Kochana ta polska na nas tez zle dziala...Ja jak bylam w zeszlym roku we wrzesniu z waga 75 to w grydniu 83 juz wazylam...Ale teraz juz nadrobilam...Kochana musissz sie wziasc za siebie....Skoro raz sie udalo uda sie i kolejny....Ja jestem z toba...
anilewee
31 sierpnia 2012, 11:12kochana napewno dasz radę!:) a jak waga idzie w góre to ważne, aby umieć ją zatrzymać.. dobrze, że sama przed sobą się przyznałaś do tego, że źle robisz i wylałaś to tu, bo to jeden krok w 'dobrą stronę'
vitafit1985
30 sierpnia 2012, 20:52Na pewno będzie lepiej:)
MamciaEdycia
30 sierpnia 2012, 20:42- 1 tik tak tik tak tik tak.... wierzę w nas!!!!!!!!
aeroplane
30 sierpnia 2012, 19:32trzymam mocno kciuki za Ciebie!
penelopa40
30 sierpnia 2012, 19:15Wiem o czym mówisz, te wszystkie obietnice, które składamy same sobie....i ich nie dotrzymujemy. Ja ostatnio doszłam do wniosku, że zrobię sobie zdjęcie obnażające w całej okazałości mój tłuszcz i zrobię sobie z tego tapetę na kompie.Może mnie to zmotywuje...Trzymam kciuki za Twoją motywację :-)