Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
kiedy w końcu wyciągnę wnioski???


 

  Czuję się jak bym miała zaraz wybuchnać, a brzuch to mam wielki i spuchniety i nawet jak go wciągne to odstaje...nie wiem od czego. Za dużo wody, a może za mało? :/

 Dziś się znów musiłam zmusić do ćwiczeń, ale jakoś poszło. Czemu ja nie mogę robić tego z checią, czemu dla mnie to takie trudne i jakby to była kara...

W trakcie ćwiczeń stwierdziłam, że jednak nie mam wyboru i muszę się pomeczyć, bo skoro potrafilam się tak objadać, to teraz trzeba ćwiczyć, a jest ciężko...

   Nie chcę się niezniechęcic tylko dlatego, że nie potrafie wykonać wszystkich ćwiczeń, zadyszki jakies łapie. Może powinnam podjeść do tego trochę na luzie i np spacerować przez conajmniej 30 min dziennie to nie powinno mnie tak "boleć"...

  Z dietą ok, choć do śniadania zjadłam trochę więcej owoców i czułam, że było za dużo... no i po co!!!! Reszta dnia ok, choć kolacja dziś zapowiada się na mieście...i jak tu zamówić tylko jedną potrawę..jak tu wszyscy wcinają po 4!! plus deser, kawa i litr wina...

  A jeszcze wczoraj takie pierdoły mi przychodziłu do głowy: " to jeszczę sobie trochę zjem, pogrzebię w lodwoce, ponapycham się, bo i tak w piątek nie osiągnę wagi przewidywanej przez diete, to co mi tam" -  walnąć się tylko w głowę z takim myśleniem...

  A czym to ja sie wczoraj objadałąm:

- 2 kromki białego chleba

- mały chyba 80g tłusty biały serek

- pół parówki ( jeszcze do tego na zimno i taki tłuszcz był do okoła, a ja mówie do siebie, też masz taki... a zdrugiej strony, a c..uj tam i tak już masz przegrane na dziś dzień...

- kromal chleba razowego

- nutella...jak tak dalej pójdzie to wykończe ten słoik...

    Ja tak codziennie pisze tutaj te swoje nadprogramowe, marudze, że mi ciężko robić ćwiczenia, ale wniosków z błędów nie wyciągam!!!! Nie słucham waszych rad, żeby jeść warzywa do TV, żeby może wyjść na spacer zamiast biernego obżerania się....

  I jak ja mam się pozbyć tych kg...pewnie jak dostane cukrzycę albo mi pójdą w sina dal stawy kolanowe to wtedy będzie wielka walka!!!

Obym się jak najszybciej opamiętała i teraz zaczeła myśleć

 Co do octu jabłkowego, to popijam go raz dziennie po posiłku. Dziś też płukałam nim włosy, bo od tego objadania to mi już tłuszcz przez skóre głowy wychodzi... ;)

   Miłego wieczorku Vitaljki!!!

  • vitalijka000

    vitalijka000

    11 sierpnia 2011, 09:20

    OJ, oj , oj. Smęcimy i marudzimy, co? :) Powiem Ci tak, zacznij sobie od spacerów, wdrażaj się stopniowo do ćwiczeń. Ja takich problemów nie mam, bo nienawidzę ćwiczyć w domu, nienawidzę siłowni za to dużą frajdę sprawia mi ruch na powietrzu. Idź do wody, rowery chyba jakieś macie, mówię Ci, te spacery, co jeszcze… a ! weź komuś daj w prezencie tej słój z nutellą, nie wiem,zrób coś,żeby go nie było, po co kusić los. Ja kiedyś też tak gadałam,że już i tak przegrałam etc. Teraz zmądrzałam i mówię tak : „ok, jem jak świniak, ale jak zjem jeszcze to , to jutro będzie jeszcze gorzej a jak nie zjem to może na wadze nie będzie aż takiego przyrostu?” Na mnie działa,może i TY tak spróbuj? Jemy przez nudę, często! Szukaj zajęcia, nieważne jakiego. Na kolację zamów 1 potrawę, kup sobie jakąś wodę i pij wolno, pij,pij, niech oni skończą. Jak zjedzą,będziesz się czuła lepiej. Będziesz dumna z siebie. Mam swój sposób na takie sytuacje, ale trochę wredy. No nic, powiem ;p Jak chcę coś zjeść widząc,że inni jedzą, myślę : „ żrą,żrą, niebawem będą tak tłuści ale będą dalej żreć a ja będę coraz chudsza, nie będę jak oni, nie będę” działa :) buźka , dasz radę.

  • natalja85

    natalja85

    11 sierpnia 2011, 08:46

    może za dużo naraz chcesz zrobić i Twoj organizm się buntuje. Moze faktycznie przez tydzień tylko się rozciągaj w domu i spaceruj przez 30min, a jak organizm zacznie się oswajać, to dodasz do swojego "programu" wiecej ruchu. Wiem jak ciezko jest rezygnowac ze wszystkich przyjemnosci podjadania, sama ciagle z tym walcze. Przede wszystkim musisz sobie wytlumaczyc, ze to jest dla Twojego dobra. Moze sproboj pobawic sie w skojarzenia i do kazdego smakołyku dopasuj cos negatywnego, co bedzie odstraszalo Ci od zjedzenia ;)

  • iwidorka

    iwidorka

    11 sierpnia 2011, 08:02

    Rezygnacja to najgorsze co może być. Dla mnie motywacją są inne vitalijki, które schudły, zakupy, jeśli widzę, że rozmiar się zmniejsza i spadek na wadze oraz wzrok innych dziewczyn, które patrzą zazdrosnym okiem. Także popatrz na siebie pozytywnie, pomyśl jak możesz wyglądać i jak rodzinka, na najbliższym spotkaniu rodzinnym będzie zaskoczona, że wyglądasz lepiej, niż poprzednio. Bierz się za siebie.

  • anna20061

    anna20061

    10 sierpnia 2011, 21:29

    Kochanie musisz pozadnie sie wziasc.Bo inaczej bedziesz na diecie ale bedziesz zajadac smutki.Przemysl pozadnie ta swoja diete... Inaczej niepociagniesz z tym... ja wiem ze jest ciezko.Zreszta sama juz wiesz.Ale warto sie pozadnie zastanowic nad tym wszytkim...A ocet pij przed posilkiem w objad a rano nadczczo zaraz pow staniu z luzka... i na wieczor jak idziesz spac.Ja wciaz wieze ze ci sie uda.I ty tez musisz w to uwiezyc...Ja wczesniej mialam tak jak ty teraz.Podjadalam i wmawialam sobie jutro bedzie lepiej .Ale niebylo.Skarbie blagam przemysl to wszytko... A na kolacje na meiscie mozna dac rade...Ja daje wiec i ty dasz :*:*:*

  • marti301984

    marti301984

    10 sierpnia 2011, 20:59

    przez długi okres kompulsy (jak to ładnie dziewczyny nazwały)- potrafiłam co chwilkę podejść do lodówki i się objadać. do tej pory zdarza mi się myśleć o słodyczach a bardzo mi ciężko nie zaglądać do szafek. Moim sposobem na nie objadanie się jest albo telefon do kogoś i rozmowa (dzwonie do wszystkich, aż ktoś odbierze), a jak już nie mogę wytrzymać to wychodzę z psem na spacer. próbuję zapomnieć.

  • agnes315

    agnes315

    10 sierpnia 2011, 19:12

    a co do ćwiczeń, to wg mnie wcale nie pomagają, w każdym razie są przereklamowane, jak wolisz spacery to śmigaj, a na kolacji pamiętaj: wino wytrawne :))

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.