Tyle się dzieje. Przede wszystkim miałam dwa tygodnie przerwy w ćwiczeniach.
Aż żal pomyśleć co by było, gdybym tej głupiej przerwy nie zrobiła :(
Dieta? Oczywiście wpadło coś niezdrowego, ale to był chyba tylko jeden dzień.
Ja już nie potrafię żyć bez zdrowego odżywiania..
W ciągu tych dwóch tygodni minimalnie zwiększałam objętości posiłków
Czułam się jak balon i miałam wrażenie, że zaprzepaściłam wszystko, co do tej pory osiągnęłam..
Od soboty jestem już na właściwych torach ? mierzyłam się, nie przytyłam!
Ten tydzień był dla mnie taką rozgrzewką, żeby wrócić do starych przyzwyczajeń..
O dziwo to nie takie trudne ;)
Ćwiczę tyle, na ile czas pozwala? ale nigdy nie mniej niż 40 minut!
Jestem lekko podziębiona, ale to mi nie przeszkodzi :)
Ale dzisiaj był dzień pełen pokus, ojojojoj!
Byłam po zakupy, kolejka byłam długa, stałam akurat przy:
Niee, kupiłam wszystko co miałam zamiar kupić jak szłam do sklepu i nic ponad to!
Wracam do domu, a tam...
Przeszłam całkiem obojętnie!
Idę na swoją zdrową, pożywną kolację, co mi babcia daje?
Co Julka zrobiła? Dała tatusiowi! ;)
A tak poza tym?
___________________________________________________________
Myślę, że te przez te dwa tygodnie mogłam wiele osiągnąć i być dużo bliżej celu niż jestem dzisiaj. I pod tym względem bardzo żałuję. Ale z drugiej strony.. Miałam dwa tygodnie, żeby się nad sobą zastanowić. Jestem na profilu biochemmat, lubię każde z moich rozszerzeń, ale do niedzieli dwa tygodnie temu to było wszystko co mogłam powiedzieć o swojej nauce. W tamtą niedzielę był wypadek koło mojego domu, byłam z mamą i bratem pierwsza na miejscu zdarzenia.. Chłopak uderzył w drzewo, widok nie był zachwycający.. wyglądało to na bardzo poważne obrażenia.. i w momencie, gdy zaczęłam pomagać.. sprawdzać oddech, później gdy chłopak się ocknął, uspakajać go, sprawdzać obrażenia.. zdałam sobie sprawę z tego kim chce w życiu być, bez namysłu po powrocie do domu zaczęłam szperać i szukać uniwersytetów medycznych, zobaczyłam co i jak muszę zdać na maturze. To powołanie? Nie wiem.. ale niczego bardziej nie pragnę niż ratowania ludzkiego życia.. może bez wyolbrzymień - a choćbym miała nakleić dziecku plasterek to i tak będę szczęśliwa! Potrzebowałam tego, nagle zalazłam sens w nauce - chociaż wcześniej z nią było ciężko, aczkolwiek na oceny ani ja ani moi rodzice nie narzekamy. Zrozumiałam po co jest mi szkoła i dlaczego warto wynieść z niej jak najwięcej. Ale nie tylko tyle.. Dotarło do mnie też jak kruche jest ludzkie życie i jak bardzo szkodzę sama sobie. Nie czynię nic, żeby być szczęśliwą. Przecież kiedyś byłam taka ambitna.. I chyba znowu jestem, na lekcje umiem wszystko, choćby było mi nie potrzebne, nie ślęczę przy komputerze jak otępiała, po powrocie ze szkoły od razu biorę się za książki. Później ćwiczenie.. I sen. Bez marnowania czasu, bez siedzenia do północy bez celu, a później spania na zajęciach..
moreEliza
28 listopada 2013, 22:55Osobiście szczerze nie wiem co zrobię ze swoim życiem, ale czas pokaże :) Gratuluje silnej woli! :)
Malinka1997
23 listopada 2013, 13:56Świetnie też chciałabym już wiedzieć co będę robić bo na razie nie wiem co będzie dalej,. Powodzenia ;*
lenka148
22 listopada 2013, 20:36Fajnie! Ja kompletnie nie wiem co ze sobą zrobić... Wiem, że chcę jeszcze coś osiągnąć w sporcie, ale poza tym.. Jaki zawód? Nie mam pojęcia... Trzymaj się! :*
Nastel
21 listopada 2013, 22:22Wiesz.. czasem takie wlasnie epizody w zyciu decydują o naszej calej przyszlosci! ;)
littlenfat
21 listopada 2013, 22:00Gratuluje powstrzymania się od tych słodkości. Tyle pokus na drodze, ale trzeba być silnym :D
Ania2013
21 listopada 2013, 21:56Wydaje mi się, że naprawdę taki zawód jest tobie przeznaczony :) Podziwiam cię, że odnalazłaś sens nauki i szkoły :)
bede.szczupla
21 listopada 2013, 21:14Bardzo dobrze sie zachowałaś, ale powiem Ci jedno, jeśli chcesz ratować ludzkie życie to idź na medycyne, a nie na ratownictwo. Byłam na nim pół roku. Rozmawialam z wieloma osobami. I uwierz mi, że to nie jest tak kolorowo jak sie wydaje. Po licencjacie nie wezmą Cie od razu do karetki i na akcje. Pomijam już kwestie finansowe i umowy śmieciowe, bo jeśli to jest Twoje powołanie to i bez względu na to powinnaś chcieć. Ale kobiecie bardzo, naprawdę bardzo ciężko jest sie dostać do karetki. Zazwyczaj biorą meżczyzn, ze względu na to, że jedzie tylko 2 ratowników ( + kierowca, który teraz też musi mieć wykształcenie ratownika ) i jak masz np znieść otyłego faceta z 4 piętra po schodach, to już robi się ciężej. Uważają też, ze mężczyźni są bardziej odporni psychicznie i wgl. Więc jeśli myślałaś o ratownictwie medycznym, to nie chce Cie zniechecać, po prostu mówie Ci jak jest. O prace bardzo trudno. Ale tak czy siak powodzenia ;)