Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jestem sobie :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 3066
Komentarzy: 62
Założony: 2 grudnia 2013
Ostatni wpis: 1 marca 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
kEnusz

kobieta, 40 lat, Nibylandia

155 cm, 56.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

1 marca 2014 , Komentarze (4)

Dzisiaj dla odmiany nie będzie jadłospisu (może dlatego, że wstydzę się całej paczki chipsów, jaką z przyjemnością dzisiaj wciągnęłam :( )
Będzie za to podsumowanie szalonych pomiarów! Jest cudnie!


01.12.2013 01.02.2014 01.03.2014
waga 61,1 57,9 56,7
ramię 28,5 28 27,5
piersi 87 86 85
talia 74 72 69,5
brzuch (pod pępkiem) 89 85 83,5
biodra 101 98,5 98
udo 58 57 56,5
łydka 37 36,5 36,5

Porównuję do poprzedniego pomiaru oraz do początku diety. Idzie wolno, ale wyraźnie. W sumie odpowiada mi takie tempo, bo nie czuję, że się katuję. Ale kurcze, jeszcze żebym przestała podjadać świństwa, ech.


28 lutego 2014 , Skomentuj

ŚNIADANIE: 2 kromki chleba razowego z pastą z łososiem wędzonym i serkiem naturalnym
II ŚNIADANIE: banan
OBIAD: kapusta pekińska, ogórek kwaszony i pomidor z pieczoną wołowiną
PODWIECZOREK: sok
KOLACJA: zupa
PODJADANIE: piwo ze znajomymi, max. 500 g, 3x Michałki

RAZEM: 1448 kcal, B 50, W 150, T 63

Ech, to podjadanie :(

27 lutego 2014 , Skomentuj

ŚNIADANIE: kromka chleba razowego, 1 jajko, ogórek kwaszony
II ŚNIADANIE: pączek w Tłusty Czwartek :)
OBIAD: ryż z marchewką, plasterkiem szynki i cebulą
PODWIECZOREK: pączek w Tłusty Czwartek :)
KOLACJA: sałatka z czerwonej fasoli i tuńczyka

RAZEM: 1474 kcal, 45 g B, 205 g W, 51 g T

Gdyby nie pączki, za które policzyłam 600 kcal, byłoby lepiej.

27 lutego 2014 , Skomentuj

ŚNIADANIE: kromka ciemnego pieczywa z pastą z serka koziego, jogurtu greckiego i szczypiorka
II ŚNIADANIE: jabłko
OBIAD: biznesowy lunch: zupa krem z dyni z odrobiną śmietany i łososiem, pieczony filet z dorsza na puree z porów i boczniaków
PODWIECZOREK: nic
KOLACJA: dwie kromki chrupkiego pieczywa z serkiem naturalnym, 1/2 papryki

RAZEM: kalkulator pokazuje 715 kcal, ale to niemożliwe, więc pewnie źle policzyłam ten biznesowy lunch, zatem zaliczam 1000 kcal. B 50g, W 59 g, T 21 g

Waga lekko w dół, ale zbliża się Tłusty Czwartek i weekendowe imprezy, o zgrozo.

26 lutego 2014 , Komentarze (2)

Postanowiłam codziennie spisywać, co jadłam dzień wcześniej. Ostatnio waga idzie w górę, a ja się frustruję, bo przecież trzymam dietę, ale prawda jest taka, że chyba jednak nie trzymam. Pomyślałam, że jeśli będę to rzetelnie spisywać, będę lepiej wiedzieć, kiedy podjadam, a kiedy nie.

Zatem zaczynam :) Jadłospis z wczoraj.

ŚNIADANIE: ¾ szklanki mleka, kasza jaglana, 2 łyżki płatków z migdałów, kilka rodzynek

II ŚNIADANIE: 2 mandarynki

OBIAD: pierś z kurczaka smażona, z sałatką

KOLACJA: 2 kromki pieczywa chrupkiego, 6 plasterków suchej kiełbaski, 1/2 papryki

PODWIECZOREK: sok z granatów i jabłka

PODJADANIE: paczka serka błękitnego Lazur, tost z serem i szynką

RAZEM: 1 625 kcal, 78 g białka, 93 g węglowodanów, 110 g tłuszczu

No i dziękuję, tak wygląda moja dieta rzekomo 1000 kcal <sciana> Samo to, co podjadłam miało więcej kalorii niż to, co zjadłam w ciągu dnia :(




13 lutego 2014 , Komentarze (5)

Dzień dobry!
Zaczęłam dzień od migreny i bólu zęba, ale seria ibupromów doprowadziła mnie to stanu używalności, zatem piszę.

Wczorajsza wizyta u dietetyczki tylko mnie zdenerwowała, bo w kilku sprawach się z nią nie zgadzam. Poszło oczywiście o aktywność fizyczną. Powiedziałam, że chcę więcej ćwiczyć, ale mi zabroniła, bo moja dieta ma zbyt niską kaloryczność. No to w takim razie poprosiłam o zwiększenie kaloryczności, ale się nie zgodziła. Więc ostatecznie to ja ustąpię i poprzestanę na siłowni 2 razy tygodniowo.

Jasne, że mogłabym zmienić dietetyczkę, ale po pierwsze - na tej diecie widzę efekty, a po drugie, jak już zaczęłam, to chcę skończyć.
Wcześniej kilkukrotnie próbowałam się odchudzać z Vitalią i raz z inną dietetyczką, ale nie było takich efektów, jak teraz. Chudnę co prawda wolno, ale być może trwale (a przynajmniej ja mam taką nadzieję :). Poza tym ja tak naprawdę nie lubię ćwiczyć! Teraz mogę ćwiczyć, bo zmieniła się moja sytuacja zawodowa i przez ok. 2 miesiące mogę się więcej poruszać, ale od maja koniec - być może nawet raz w tygodniu nie uda mi się nijak ćwiczyć. Zatem w sumie dieta niskokaloryczna, której efekty widzę gołym okiem, jest dobrym rozwiązaniem. Co więcej, na tej diecie ustały moje wszelkie dolegliwości żołądkowe i czuję się po prostu świetnie, zatem...czego chcieć więcej?

Po zrzuceniu tych kilku kg, które zostały, postaram się coś zrobić z ćwiczeniami, żeby być w formie, ale na pewno nie jestem w stanie ćwiczyć tak intensywnie, jak niektóre z Was i jeszcze żeby od tego zacząć chudnąć. Dla mnie dieta to podstawa.

A dzisiaj po południu wcisnęłam się do dentysty... a po prostu nienawidzę chodzić do dentysty :(



12 lutego 2014 , Komentarze (5)

Po ostatnim euforycznym wpisie przychodzi czas na kryzys. Dzisiaj mam wizytę u dietetyczki i co? I wczoraj wieczorem zjadłam 4 kawałki pizzy, a dzisiaj 2 kawałki sernika i pączka. A chciałam się pochwalić, że schudłam :(

Wydaje mi się też, że coś jest nie tak. Pomimo diety 1000 kcal i ćwiczeń 2 razy w tygodniu, w ciągu 4 miesięcy schudłam 5 kg. Jeszcze niedawno myślałam, że jest to aż 5 kg, ale czytając Wasze pamiętniki myślę sobie, że to TYLKO 5 kg. Fakt, po drodze były Święta, a w styczniu trudno mi było utrzymać dietę i zdarzało mi się podjadać w weekendy, ale jednak uważam, że za mało schudłam. Gdzieś musi być błąd - przegadam to dzisiaj z dietetyczką, a potem trzeba będzie się wziąć w garść.

Cieszę się, że wróciłam do mojej w miarę normalnej wagi 58 kg, ale od teraz będzie już tylko trudniej. Mniej niż 58 kg ważyłam...kiedy? Na studiach. Mniej niż 55 kg ważyłam w liceum. Czeka mnie zatem mozolna praca w odwróceniu nieubłaganego wpływu czasu i przesunięcie wskazówek zegara o 10 lat wstecz. Będzie ciężko. Ale jestem zdeterminowana, żeby to osiągnąć.

Wyznaczam sobie zatem małe cele:
- do końca lutego zejść do 57,00 kg - nie ma bata, koniec opieprzania się i podjadania!!!!!!!!!!!!!!!!
- do końca marca 55,5 kg
- do końca kwietnia 54 kg

A potem się zobaczy, co dalej :)



10 lutego 2014 , Komentarze (13)

Ech, w styczniu ciężko mi szła dieta. Po pierwsze - w jadłospisie sporo śniadań na słodko, które nigdy mnie nie zapychają, tylko powodują większy apetyt na słodkie. Po drugie - kilka zatruć, wymiotów i kilka imprez z alkoholem, które wybijają z dietowej rutyny. Po trzecie - zaczęłam sporo ćwiczyć, co przy kaloryczności diety ok. 1000 - 1200 kcal spowodowało zatrzymanie spadku wagi. Na szczęście w środę idę do dietetyczki, więc pewnie coś mi poradzi i zmodyfikujemy jadłospisy.

Natomiast niezależnie od tego, ile jest "na nie", to jednak zrobiłam w końcu zdjęcia porównawcze. Bardzo się bałam, że nie będzie widać różnicy, ale...O RANY, spójrzcie jak mi zanika cellulit!!!! Nie wierzyłam, że kiedykolwiek uda mi się wygrać tę walkę, ale... udało się! a przynajmniej gołym okiem widać efekty :) Zaczęłam od masaży bańką chińską - teraz robię je już rzadko. Do tego łykam Cellasene raz dziennie + piję ok. 1,5 l wody dziennie (wody, nie herbaty czy innych płynów). Do tego oczywiście dieta i ćwiczenia (siłownia + aerobic)

Zatem wrzucam zdjęcia porównawcze + porównanie wymiarów. Jeszcze spora droga przede mną, ale jestem już zadowolona :) I nawet jeśli zmiana wizualna siedzi tylko w mojej głowie i wcale aż takiej zmiany na plus nie ma, to i tak jestem zadowolona :)))



15.11.2013 15.12.2013 01.02.2014
waga 62,8 kg
59,6 kg
57,9 kg
-4,9
ramię 29 28,5 28 -1
piersi 90 86,5 86 -4
talia 74 74 72 -2
brzuch (pod pępkiem) 89 86 85 -4
biodra 104 99,5 98,5 -5,5
udo 61 58 57 -4
łydka 38 36,5 36,5 -1,5








Buziaki dla Was!



20 stycznia 2014 , Komentarze (2)

Kochani,
kolejny weekend za mną, kolejna rodzinna impreza. Tym razem dość łatwo poszło mi obycie się bez tortu i ciastek, ale nie dało się uniknąć majonezu w sałatce i sera w zapiekance w kurczaka. No cóż, nie można mieć wszystkiego.

Ale za to trochę się zmierzyłam i nie mogę w to uwierzyć, ale od listopada, czyli od kiedy zaczęłam dietę, ubyły mi 4 cm w biodrach i 3 w talii! Jestem przekonana, że w listopadzie coś źle zmierzyłam, bo po prostu  no... nie wierzę!!! I się cieszę jak dziecko aaaa hahaha ! :):):):)

No ale analizując różne moje pomiary zastanawia mnie jedna rzecz - schudłam w biodrach i talii, oczywiście w piersiach też, odrobinę w udach, łydce, ramieniu. Tak tyci tyci wszędzie, ale w brzuchu - ani milimetra! Chodzi o tę część brzucha w okolicy pępka i poniżej. Jestem typową gruszką, więc nie mam jakiegoś super dużego brzucha, oprócz tego pagórka pod pępkiem i oczywiście sporych ud i bioder :) No ale uda i biodra chudną, a brzuch w ogóle. Co z tym zrobić? Ćwiczyć? Coś robić ukierunkowanego na tę część ciała? Czy olać to zupełnie i czekać, aż samo się ruszy? :) Jakieś rady?

Miłego tygodnia i dużo dużo zapału w kolejnych etapach Waszego odchudzania! Albo co ja mówię - odchudzania. To przecież nie odchudzanie, tylko dążenie do zupełnie nowej jakości życia :)



17 stycznia 2014 , Komentarze (6)

Dzień dobry!
Pomimo że bez trudu przychodzi mi trzymanie się diety w ciągu dnia, to jednak zawsze wieczorem muszę coś podjeść. Jakieś ptasie mleczko na przykład. W weekend kolejna rodzinna impreza, więc pewnie też nie obędzie się bez jakiś grzeszków, ale co tam. Najważniejsze, że chudnę :) Co prawda nadal nie widzę różnicy w obwodach, ale ludzie mówią mi, że widać, że schudłam. Więc pewnie chudnę w miejscach, których nie mierzę, czyli na twarzy, rękach, łydkach, w piersiach. Jak zawsze nie tam, gdzie trzeba, ech.
Menu na dzisiaj to:
- śniadanie: 2 jajka, pół papryki czerwonej, jedna kromka razowego chleba
- 2 śniadanie: jabłko
- obiad: garść makaronu razowego z duszoną cukinią i pomidorami
- podwieczorek: szklanka świeżego soku
- kolacja: zupa
W sumie ok. 1000 - 1200 kcal
Na początku lutego zrobię pomiary i wstawię porównanie.

Ale za to zaczęłam ćwiczyć. To pewnie przez wyrzuty sumienia, że sobie coś tam podjadam, ale uważam to za kompromisowe rozwiązanie :) Albo tak to sobie tłumaczę :) 2 razy w tygodniu robię Mel B nogi, ale trochę je modyfikuję, bo za dużo u niej ćwiczeń na czworogłowe ud. Tych akurat nie muszę rozbudowywać, bo to moja najsilniejsza grupa mięśni. Więc zmieniam tak, żeby było więcej na wewnętrzne uda i pośladki. Robię też do tego ręce, bo mam słabą obręcz barkową i coś trzeba z tym w końcu zrobić. No i kochane - wczoraj rozpoczęłam sławną 6 Weidera! Pewnie nie dam rady dojść do końca, ale postaram się zrobić tyle, ile mogę. Obiecuję, że na zakończenie całego cyklu wstawię zdjęcia porównawcze brzuszka.



Od dzisiaj wracam też do masaży bańką chińską, bo zeszły mi już wszystkie siniaki i jak zobaczyłam, jak świetnie wygląda skóra, to koniecznie trzeba kontynuować tą kurację!

Miłego dnia dziewczyny - nie łamcie się, oby dalej do celu!



© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.