Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
3/349


Menu:

- pieczywo żytnie, pasta z tuńczyka,

- kawa, cynamonka,

- 2 jajka sadzone, ryż smażony z warzywami,

- sałatka z ciecierzycy z tartą marchewką i migdałami.

Ok 1800 kcal.

Aktywność - przeszłam 12 km. Buty tak mnie obtarły, że chyba najbliższy tydzień spędzę w domu 😅

Ostatnio nastąpił mały przełom, Ognik mnie zdiagnozował 😂 Niniejszym natchnął mnie na temat tego wpisu, chociaż nie o nim to będzie. O ile opinia brzmiąca jak "zdarta płyta" jakiegoś randoma z internetu (który ma poważne problemy z czytaniem ze zrozumieniem) średnio mnie wzrusza, o tyle w sytuacji, gdzie bliscy mi ludzie pier**** od rzeczy sprawia, że bywam nieszczęśliwa.

Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że nie zawsze udaje nam się zrozumieć sytuację nie będąc jej głównym bohaterem. Jednak jej nadinterpretowanie bywa krzywdzące. Sprowadzanie wszystkiego do odchudzania i fundowanie nie zawsze wartościowych wskazówek, jest... sama nie wiem jakie. Zwyczajnie szkoda mojego i czyjegoś czasu. Nie bez powodu jesteśmy na tym forum, to oczywiste, że zmagamy się z dodatkowymi kilogramami, za które brałyśmy się nie zawsze z sensem 😄 Chyba, żadna z nas się tego nie wypiera. Wiem też, że dużo z Was zmaga się z różniastymi chorobami i na proces odchudzania patrzy szerzej, nie tylko w kategorii deficytu. Bywają sytuacje, że te sprawy mocno się komplikują. Jasne, chorowanie jest pewnie prostsze mając wagę w normie, ale przyciśnięcie organizmu nie w każdej chwili jest możliwe. Weźmy np. niedobory. Od prawie roku nie jestem w stanie utrzymać sodu w normie. Jestem w punkcie, gdzie rozważam ssanie soli 🙈 nie wiem tylko co na to moje ślinianki!

Chodzi mi o to, że nie wszystko powinnyśmy jeść. Nie zawsze jesteśmy w stanie wejść w redukcję, bo chwilowo może to przynieść więcej szkody, niż pożytku. Nie zawsze też możemy zintensyfikować wysiłek na tyle, by przyniósł wynik w postaci utraty tkanki tłuszczowej. Dlatego szlag mnie trafia, gdy słyszę komentarze typu "może spróbowałabyś chociaż spacerów?" - pyta osoba, z którą podczas spotkania robię zazwyczaj kilkanaście km... "Po takich atrakcjach zasłużyłaś na coś słodkiego" - po tyradzie na temat, że cukier jako pierwszy i w całości powinien opuścić mój jadłospis. "Nie wywalaj z jadłospisu. Wystarczy, że wliczysz w bilans" - gdy opowiadam, że podobno wyeliminowanie pszenicy może pomóc w zmniekszeniu stanu zapalnego, a co za tym idzie dolegliwości. Przykro się robi, kiedy bliscy nie słyszą co się do nich mówi, tylko z góry zakładają, że to kolejna dziwna próba schudnięcia...

Nie wiem, może tylko ja tak mam? Przesadnie reaguję na życzliwość? Ale skoro mnie to męczy i frustruje... Sama oswajam się z diagnozą i zbieram siły na to, co jeszcze nastąpi. Łapię się na tym, że przestaję opowiadać bliskim o tym, czego dowiedziałam się w temacie, bo i tak finalnie skończy się to, że "chodzenie bez kijków nie przyniesie efektów" 😉

  • Janzja

    Janzja

    5 października 2024, 23:04

    xD kijki xD a ja też tak mam ze swoimi sprawami - poczucie, że ludzie nie ogarniają i jacyś bliscy jak się z nimi czymś dzielę gadają to co zawsze gadali i takie odbicie od ściany z próbami rozmowy - ponieważ to nie terapeuci i im nie płacę za to, że są moimi przyjaciółmi to po prostu ostatecznie olewam to i wracam do porządku dziennego relacyjnego bo co zrobić, ważne, że są tak naprawdę. Choć fakt pieprz*enie jednego jak np godzinę opowiadam o szczegółach co i jak i, że coś to jedno nie ma sensu, nieco wnerwia :P też odechciewa mi się dzielić już, ale tak na spokojnie bez focha.

    • kawonanit

      kawonanit

      6 października 2024, 10:39

      Jesne, że się nie ma co podniecać zanadto. Tylko czasami hormony biorą górę i się odpala mała furia 😅

    • Janzja

      Janzja

      6 października 2024, 11:19

      XD u mnie mu sie nie udaje, jak cos pisze to z usmiechem dziekuje za komentarz i w sumie on juz nie ma co dalej pisac :D

    • kawonanit

      kawonanit

      6 października 2024, 11:33

      Nieee, ten to mi nie spędza snu z powiek. Chodziło mi bliskich. Sami pytają (pewnie okazując uprzejme zainteresowanie), ale zdaje się, że nie przetwarzają dostarczonych informacji. Wolałabym, żeby nie pytali w ogóle...

    • Janzja

      Janzja

      6 października 2024, 11:40

      A to, no tez mnie wkurza i dostaje chwilami focha, takie to bezsensu :)

  • czerwona_kuropatwa

    czerwona_kuropatwa

    29 września 2024, 21:19

    Ja zablokowałam Ognika, bo prosiłam nieraz o zrozumienie a on jak zdarta płyta a to mój pamiętnik i wsumie nie muszę się nikomu tłumaczyć...ale tłumaczyłam i jak grochem o ścianę. Myślę, że facet ma chęć niesienia pomocy ale niskie pokłady emaptii, i wychodzi jak wychodzi. Jednak trzeba mu przyznać, schudł i utrzymał wagę i brawa dla niego. Z bliskimi wiadomo gorzej, czasami jak piszesz to nieumiejętna chęć pomocy ale wsumie trzeba ucinać w zarodku "dobre rady", bo po co masz się denerwować.

    • Noir_Madame

      Noir_Madame

      30 września 2024, 20:59

      Komentarz został usunięty

  • klaudiaankakk

    klaudiaankakk

    29 września 2024, 20:14

    Mi pomaga Motywatorka. Na yt lub insta. Świetnie opowiada o procesie odchudzania, tym jak ludzie się zachowują itp.

  • Tojotka

    Tojotka

    29 września 2024, 19:39

    Ja słyszę regularnie, że raka trzeba zagłodzić. Nic bardziej mylnego. Takie zagrywki mogą sprowokować guz do zmian w obrębie mitochondriów tak, że obniży się wrażliwość na leki. Są nowe badania na ten temat. Ale ludziom nie wytłumaczysz. Trzeba robić swoje Bejbe.

  • annna1978

    annna1978

    29 września 2024, 17:42

    Rozumiem Cię. To się w sumie dotyczy każdego tematu,nie tylko odchudzania.Kazdemu łatwo doradzać, dlatego ja też staram się coraz mniej mówić o sobie i też dawać rady 😁

  • Je14ss

    Je14ss

    29 września 2024, 17:33

    Ognik się zachowuje w tych komentarzach jak by sam potrzebował pilnej pomocy

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.