Jakiś czas temu zastanawiałam się ile można zdziałać w 5 tygodni. Odpowiedź brzmi - gucio. Tzn schudłam i to prawie 5 kg, ale... to jedyny sukces. Poza tym, że trzymałam dietę nie udało mi się wprowadzić żadnych "fajnych nawyków". Od umiarkowanej aktywności zaczynając, a na regularnym zmywaniu kończąc no i nie zapominajmy, że cała ta akcja była dedykowana przedsięwzięciu - zbijam cukier! Co niestety nie udało się kompletnie. Ale co ja chciałam w miesiąc? Może jakby ich było trzy, sześć, albo co się będziemy rozdrabniać, 12! wtedy to może... Nie pozostaje mi nic innego, jak sprawdzić technicznie rzecz ujmując nie dzieje się, żaden dramat, bo mówimy o kilku jednostkach ponad normę, jednak jeśli każde badanie okresowe ma tak wyglądać to ja dziękuję! Rok temu orzeczniczka właśnie wmawiała mi cukrzycę i dała zezwolenie na pracę tylko na rok, żebym się tym zajęła. Diabetolog mojej mamy wyśmiał problem. Orzeczniczka, z którą miałam (nie) przyjemność spotkać się teraz zignorowała cukier tylko dlatego, że jej się pokićkały rubryczki i myślała, że to po jedzeniu (swoją drogą ciekawe dlaczego mam niższy cukier z palca w jakieś dwie godziny po jedzeniu, niż ten z żyły z pobrania naczczo ). Ta pani skupiła się na podwyższonym ciśnieniu, twierdząc, że to może być objaw tarczycy... O ludu... Dlaczego jeśli człowiek nie leczy się przewlekle i nie łyka żadnych leków, to od razu, no nie wiem co, kłamie? Baba mnie pytała gdzie mam lekarza pierwszego kontaktu. Ba, pytała mnie o ostatnią miesiączkę! Witki mi wszystkie opadły. Jedno wiem na pewno, przed kolejną taką wizytą robię komplet badań z zaświadczeniem, że jestem pod stałą, czułą opieką specjalistów i niech już ci orzecznicy z poczuciem misji dadzą mi wreszcie spokój.
Żeby nie było, zamierzam przyjrzeć się swojemu jestestwu, ale nie na niecały rok przed przeprowadzką, ani w czasach takiego, a nie innego dostępu do lekarzy!! Już to widzę, przychodzę na pierwszą wizytę do ogólnego i mówię "Bo wie pan, medycyna pracy twierdzi, że moje wysokie ciśnienie sytuacyjne to objaw tarczycy. Sprawdzi pan?"
I od wczoraj nie ma wody... Znowu coś się podziało w magistrali na Jerozolimskich i wszystkie południowe powiaty zostały o beczkowozach... Umyć się w misce to nie kłopot, ale tachać to wszystko do spłuczki jest wycieńczające. Ani pozmywać, ani ugotować wygodnie... Wczoraj skończyło się na żarciu na dowóz. Ani nie jestem z tego dumna, ani zadowolona z samego żarcia.
A jeszcze dzisiaj dentysta... Albo wszystko bedzie cacy i będę mogła podejść do zabiegu w przyszłym tygodniu, albo będę zmuszona kombinować i przekładać na wrzesień. O ile się da. No, ale może chociaż to się dzisiaj ułoży.
***
Edit
No i poszło dobrze. Na razie jest okej.
Zatem dentysta mnie załatał, to teraz chirurg może ciąć. Już w środę. Ojejku. To się dzieje
Janzja
14 sierpnia 2020, 21:10Tyle dobrego, że spokojnie u dentysty.. na dziś :D. Niezłe jaja z tą wodą. Orzecznicy z misjami to orzecznicy z misjami; mnie ostatnio też jakiś rozdrażnił, ale zapomniałam czym i coś sapałam ;). Ach, z cytologią.. sugerował częstszą niż tą finansowaną przez NFZ bodajże co 3 lata, to mu coś odpowiedziałam pod kątem płacenia podatków, dostępu do świadczeń itd. Ja nerwowa jak słyszę NFZ :P. Na zastanawianie się w temacie skaczącego cukru na czczo i po posiłku to odpowiedź może zawierać się w krzywej ;). Przy skokach ciśnienia moich, ja sprawdzam je holterem co się dzieje - póki co średnia holterowa w normie i śpię spokojnie nawet jak mnie coś czasem gniecie. Ale to kiedyś pisałam :P. Niestety zagwózdki zdrowotne ryją banię - ja jak wykupiłam abonament ubezpieczenia zdrowotnego i dwa lata temu zaczęłam wreszcie chodzić i dyskutować na temat tego co mnie uwiera do każdego po kolei to prawie zawału dostałam. Ale strachy różne zagrzebałam (nie wszystkie, do kardiologa nadal nie doszłam i na spirometrię i coś jeszcze pewnie..). Ciężki dzień, dobrze, że po wszystkim :).
kawonanit
15 sierpnia 2020, 20:15Ja też się zajmę. Kiedyś. W końcu. Ostatecznie ;) zwyczajnie całą energię poświęcam teraz na aktualne bolączki zdiagnozowane. Wysokim ciśnieniem jako objawem tarczycy podreczę jakiegoś nieszczęśnika w przyszłym roku. Cukrem też. Chciałam napisać, że nie ignoruję tego teraz specjalnie, ale przecież to oczywiste kłamstwo jest ;D No patrz, bulwersowałam się, że mi medycyna pracy zagląda w macicę, a tu się okazuje, że nie tylko mnie :8
Lea111
14 sierpnia 2020, 17:27Trzymam kciuki za zabieg! A kilkoma "punktami" nad kreską to się nie przejmuj ;) Swoją drogą, dlaczego masz jakiegoś orzecznika? Myślałam, że każdy ma tylko lekarza medycyny pracy :P
kawonanit
14 sierpnia 2020, 17:57Orzecznik to ten lekarz, który podpisuje papiery w medycynie pracy 😉 wynikami nie przejmuje się na zasadzie "rety, jestem chora", tylko co wizyta np. podczas badań okresowych wyskakują takie perełki, że szok. Człowiek, który ma określić moją zdolność do pracy na podstawie jednego badania wróży z fusów, chyba tylko po to, żeby się pomądrzyć, bo nie wiem co innego ma na myśli.