Ba, ośmielę się stwierdzić, że zachowawczy pesymizm popłaca, bo jestem pozytywnie zaskoczona Po dwóch tygodniach wychodzenia z WO zobaczyłam na wadze 0, 2 kg na plusie - czyli tyle co nic. Dziś właśnie mija 3 tydzień, tydzień w którym z założenia miało być "normalnie" do bólu (czasami bywało aż zbyt normalnie , ale o tym zaraz...), a na wadze wzrost o 0, 4 kg (i jest to średnia z całego tygodnia, bo wahała się w granicach 66 i 67, nigdy nie było mniej, ani więcej). Czyli co? Raptem 0, 6 kg na plusie po 3 tygodniach wychodzenia z głodówki. Przyzwoicie prawda?
Ten ostatni niewielki wzrost bardzo mnie cieszy, bo... Najpierw było ciężko, w końcu moje posiłki podskoczyły średnio o jakieś 1000 kcal (+/- oczywiście... na poście Dąbrowskiej było to w porywach do 600 kcal, kolejne 2 tygodnie dobijałam już do 1000, pod koniec 1300 kcal, ostatni tydzień zawierał min. 1700 kcal). Przez pierwszy dzień to kombinowałam jak koń pod górę jak to podbić, aż mnie olśniło, że wystarczy schrupać więcej pestek lub orzechów A potem... potem mąż nieśmiało zapytał "może piwko?" wtedy już nie miałam najmniejszych problemów z brakującymi kaloriami, hahaha Wpadło też ciacho cytrynowe.
I wszystko jest na plus. Takie normalne, takie bardzo na miejscu, nie mogę tego jakoś ubrać w słowa. Pierwszy raz moje odchudzanie nie jest pod absurdalną analizą każdego produktu, który wkładam do ust. Kontrola kaloryczna zapewne zniknie niedługo, bo już sobie przypomniałam jak wygląda moje menu na tym pułapie
Następny krok?
Przypominjaki, czyli 2 dni w tygodniu na samych warzywkach. Najprawdopodobniej będzie to poniedziałek i czwartek.
toja4
21 czerwca 2016, 22:10Gratulacje. Podziwiam Twoja wytrwałość na WO i cieszę się że tak dobrze idzie Ci teraz.
tracy261
21 czerwca 2016, 16:26Ciacho, piwko. Aż dziwnie się to czyta :) No ale przecież nie o to chodzi, żeby się już do końca życia ograniczać, prawda? Od czasu do czasu należą się nam małe przyjemności :)
kawonanit
21 czerwca 2016, 16:32Po tych wszystkich latach i próbach odchudzania o jedno jestem mądrzejsza - nie warto oszukiwać siebie. Czy można zrezygnować z jakiś produktów na stałe? Z pewnością ;) Ale pytanie powinno brzmieć "czy chcesz to zrobić?" bo jeśli odpowiedź ciągle jest oszukańczym "tak" to nigdy się uda... Ważne jest również to, żeby znaleźć odpowiedz na pytanie dlaczego się przytyło. Ja mam pewność - nie przytyłam od okazjonalnego ciacha lub piwa, więc nie zamierzam pracować nad "problemem" nr 2. Powinnam skupić się na nr 1 (tak wiem, ciągle unikam tego tematu :P ) czyli barkiem ruchu....
lola7777
21 czerwca 2016, 13:35Ciesze sie ze tak gladko poszlo,pewnie kiedys jeszcze powtorzysz caly post nie?
kawonanit
21 czerwca 2016, 13:48Tak. To było bardzo dobre doświadczenie! :)
angelisia69
21 czerwca 2016, 13:29czyli jak sie ma "glowe" to mozna rozsadnie ze wszystkiego wyjsc :P Ciesze sie ze ci sie udalo,powinnas byc z siebie dumna.A czemu 2 dni na samych warzywach?trzeba tak po poscie,czy sama chcesz?
kawonanit
21 czerwca 2016, 13:46Dzięki! :) Jest taka zasada, żeby utrzymać pozytywne skutki postu należy robić "przypominajki". Jest kilka opcji - 2 razy w tygodniu, raz w tygodniu (nasze tradycyjne piątki ;) ). przez tydzień w miesiącu i kilka innych, ale to już sobie daruję wymienianie. W związku z tym, że liczę na kolejne spadki wagi zdecydowałam się na te 2 dni w tygodniu bo analogicznie przypomina to tez trochę dietę 5: 2 Mosleya. Tam jest zasada, że 2 razy w tygodniu je się tylko 500 kcal (same warzywka dadzą niewiele więcej). Kiedyś, kiedyś, jak interesowałam się tą metodą to wyczytałam, że Mosley też wyszedł od dłuższej głodówki, a potem trzymał się tego systemu. Poza tym, że schudł to poprawił też wyniki badań. Czyli niejako 2 metody propagujące bardzo podobny system. Nie ukrywam, że tego zamierzam się już trzymać dla zwykłego schudnięcia... ;) Ale kto wie, może coś się jeszcze "naprawi" po drodze :)
angelisia69
21 czerwca 2016, 13:59ja juz dawno o tym 5:2 slyszalam ale dla mnie to glupota,no chyba ze ktos jest rozsadny,.Bo wiele osob traktuje to jako post 2 dni a reszta zre co chce i rozpycha zoladek do granic.Ale jak wspomnialam dla rozsadnych ludzi moze byc ok ;-)
kawonanit
21 czerwca 2016, 15:02Racja. A tak samo jest przecież też przy Dąbrowskiej, kiedy ludziska interesuje tylko to, że głodówka pozwala schudnąć. I w imię jakiejś metody wyczyniają straszne rzeczy. "Robię głodówkę, więc nic nie jem. I tak przez 3 dni. potem wpieprzam przez tydzień i wracam na głodówkę bo chcę coś tam coś tam...".A tu się jednak trzeba wczytać w literaturę. Zrozumieć mechanizm głodówki coby sobie nie narobić szkód, które będą się ciągnęły latami. I zrozumieć, że czas głodówki rządzi się swoimi prawami, ma żelazne zasady, a chudnięcie podczas tego procesu jest jedynie bardzo miłym skutkiem ubocznym. Ale komu by się chciało, prawda? :( Skoro wystarczy nic nie jeść przez jakiś czas i można pochwalić się spektakularnym spadkiem na wadze :(
angelisia69
21 czerwca 2016, 15:04tak i jeszcze szybszym i czasem nawet wiekszym powrotem tej wagi :P
Granderi
21 czerwca 2016, 10:11Też byłam na diecie WO, ale tylko przez 2 tygodnie jednak, mimo to tak samo bałam się wychodzenia, ale udało się :D po 2 tygodniach wychodzenia spadło mi dodatkowe 2.2 kg więc jest moc i chęć działania dalej! a Tb gratuluję bardzo ;))