Udało mi się przetrwać cały cykl postu, czyli 6 tygodni Zatem czas na podsumowanie.
Mam wrażenie, że nie zmieniło się nic... Poza wagą oczywiście!
Co miałam zamiar osiągnąć?
1. Pozbyć się świeżych zmian po uczuleniu (bo to co zostało po pokrzywce na szczęście szybko zniknęło). Ręce nie wyglądaj źle, te wszystkie kropki stały się już nieodłącznym elementem krajobrazu... No i delikatna opalenizna też załatwia sprawę.
uczulenie po uczuleniu
Po WO.
Tak wiem... nie ta ręka, inna perspektywa i w ogóle pewnie o jakie kropki mi chodzi? Jednak zdjęcia telefonem tego nie oddadzą....
2. Pozbyć się uporczywie powracającego trądziku. Na to liczyłam najbardziej. Tak właściwie to była ostatnia deska ratunku - a raczej ostatni możliwy winowajca, czyli mój sposób odżywiania się. Wszystkie inne potencjalne przyczyny niejednokrotnie były eliminowane... W poście widziałam ratunek po tym, jak naczytałam się o cudnych efektach u innych... Niestety, nie dołączę do tego grona Na początku głodówki nie pojawiło się "cudowne oczyszczanie", czyli wysyp. Jedynymi anomaliami było pojawianie się krost w miejscach, w których nie zwykły wcześniej występować oraz trzydniowe nasilenie trądziku w 5 tygodniu (w chwili, gdy przestały się pojawiać nowe zmiany, całość ładnie przygasła i jest już na wykończeniu... Czyżby kryzys ozdrowieńczy? Ale że tak późno? Nie wiem co o tym myśleć, później dam znać jak się sytuacja rozwija).
przed po
Nie ma katastrofy, wiem Jednak jak się miało kilka lat spokoju, a potem to ustrojstwo wraca, pojawiają się bolące gule, potem przebarwienia i to ciągłe podrażnienie (lekki rumień) to się przeżywa... No i po raz kolejny - złe oświetlenie, mało zdolny aparat. Te zdjęcia nie oddają "powagi" sytuacji
I żałuję, że nie mam zdjęć z tego wysypu z zeszłego tygodnia....
3. Przywrócić równowagę skórze głowy. Pisałam wcześniej o ciągłym podrażnieniu i świądzie oraz częstym przetłuszczaniem się włosów... Również w 5 tygodniu miałam duże nasilenie objawów, szczególnie świądu. No i cóż... nie widzę poprawy w chwili obecnej...
4. Wyleczyć trzeszczące kolano - również się nie udało... jak trzeszczało, tak dalej trzeszczy.
5. Schudnąć cokolwiek To cokolwiek okazuje się być całkiem imponujące
aktualnie | spadek o | |
waga | 66,1 kg | 9, 5 kg |
szyja | 33 cm | 2 cm |
ramię | 33 cm | 1 cm |
pod biustem | 79 cm | 6 cm |
talia | 82 cm | 8 cm |
pas | 89 cm | 11 cm |
biodra | 101, 5 | 7 cm |
udo | 61 cm | 3 cm |
łydka | 36 cm | 1 cm |
A teraz ciekawostka... Z bardzo podobnymi wymiarami rozpoczęłam przygodę z Vitalią. Było to pod koniec 2012... I cóż. Raz było lepiej, raz gorzej.... Pokpiłam sobie, co tu dużo mówić Pozostaje tylko nadzieja, że tym razem tego nie zawalę!
Najbardziej dowalił mi teraz fakt, że nie zorientowałam się, że dobiłam do prawie 10 kg nadwagi... Czy to było 69 kg, 72, czy 75 - zawsze miałam wrażenie, że to jakieś 2 kg, moment zejdzie!
Teraz, gdy mogę powiedzieć, że nie mam nadwagi nie do końca potrafię się z tego cieszyć... bo to dopiero połowa drogi, a teraz nie będzie już tak łatwo! Przede mną wychodzenie z głodówki i chociaż uważam, że jestem dobrze do tego przygotowana, to prawda jest taka, że zdziwię się, jeżeli nic nie wróci...
***
Chociaż przeżyłam spory zawód po tych 6 tygodniach, nie zamierzam źle mówić o poście Ba, jestem pewna, że w przyszłym roku go powtórzę. A w tak zwanym między czasie, dla zdrowotności oraz kontynuacji odchudzania, będę trzymała się tzw. przypominajek, czyli dni o samych warzywach. Jednak więcej o tym będzie, jak wyjdę z głodówki.
Cóż mogę jeszcze dodać?
Chyba jestem ewenementem wśród poszczących, bo nie tylko nie doświadczyłam żadnego uzdrowienia, ale też cały post przeszłam bardzo łagodnie. Żadnych kryzysów ozdrowieńczych, słabości, bólów głowy, uczucia głodu czy innych przykrości... Z minusów mogę wymienić jedynie częste uczucie chłodu, nalot na języku oraz krótkotrwały smród potu.
To by było na tyle. Teraz przez najbliższe 2, 3 tygodnie będę stopniowo wprowadzała nowe pokarmy. Zamierzam ten proces skrupulatnie opisać, tak dla potomności i ku pamięci
lola7777
31 maja 2016, 13:20prawie 40 cm i 10 kilo ! o Matko!