Nie, nie zmyłam się, nie wymiękłam Tylko jakoś nie po drodze mi było do komputera
Jedzeniowo super. Wszystko zgodnie z planem Raz było piwo, ale też zaplanowane....
Efekt?
Jest mnie mniej, jakieś pół kg Wydaje mi się, że ten tydzień "naprawiałam" to co narobiłam, przez ten czas, jak "udawałam", że jestem na diecie
Nie pochwaliłam się wcześniej, że znowu ćwiczę! Nawet nie mam w sobie tej strasznej niechęci co zawsze. Może dlatego, że w końcu wpasowałam się odpowiednią porę dnia? Nie wiem, oby zapał nie przeszedł! Odkryłam plank, niezłe wyzwanie... Jak na razie najbardziej bolą... łokcie! Nie, no... żarcik taki Ale mam wrażenie, że jak przejdzie mi ten ból z łokci (tak, jakbym dociskała siniaka) to utrzymam się dłużej niż minutę
No i dalej robię swoje i czekam na ładne spadki
angelisia69
25 maja 2015, 13:58no to dobrze ze "po cichaczu" sobie dalej dzialasz ;-) i ze polubilas cwiczenia.Bo sama dieta ladnego cialka sie nie zbuduje.Powodzonka
kawonanit
25 maja 2015, 14:03Polubić to za duże słowo - po prostu nie przebieram się do ćwiczeń ze szczękościskiem, to już duży sukces ;)
lola7777
25 maja 2015, 13:30ani sie obejrzysz a juz bedzie lipiec,dzialaj nie przestawaj.
littlenfat
25 maja 2015, 12:17Powodzenia z wyzwaniem :D I gratuluje spadku :)