Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
4...3


Ha...i mamy prawie koniec roku. Ja postanowilam sie z tej okazji nie wazyc. Nie sadze jednak zebym przytyla, bo nie czuje zadnych dodatkowych kg. Wrocilismy z nart przedwczoraj, oczywiscie nie obeszlo sie bez przygod... Najpierw zajechalismy do Andorra la Vella...stolicy Andorry...a tam pada jakby jutra nie bylo. Sciana wody. Poptrzelismy sie z Carlosem na siebie i stwierdzilimsy...pieknie, to sie wybralismy na narty. Pani przemija w recepcji hotelu poinformowala nas jednak, ze nie ma sie co martwic, bo tam gdzie zamierzemy sie ulokowac jest duzo sniegu, bo niby, ze wyzej. Pochodzilismy sobie wiec po stolicy, pozwiedzialismy, odwiedzilismy kilka sklepow i kawiarni. Dostalam na swieta nowy telefon. Po calym szalenstwie zakupowym zdecydowalismy sie wziasc autobus jako, ze bylismy abslutnie przemoczeni. Dojechalismy do miejscowosci La Massana. Kierowca autobusu wysadzina nas przed samym hotelem. Na drzwiach zastalismy kartke z informacja, ze recepcja hotelu znajduje sie w innym budynku. Eh...ociekajacy woda poszlismy wiec do owego innego budynku. Tam w cieplutkiej recepcji cieszylismy sie, ze nareszcie dotarlismy i zaraz ulokujemy sie w pokoju. Podajemy numer rezerwacji. Pani pyta o dowod tozsamosci. Carlos siega do kieszeni po portfel a tam...pusto! Tak, zgubilismy portfel z wszystkimi pieniedzmi, dokumentami, moja karta studencka i karta do bankomatu. Myslalam, ze odplyne. Wywalilismy wszystko z plecakow...bo moze jednak sie tam portfel zapodzial...nic. Pani z recepcji zadzwonila do biura obslugi autobusow. Panstwo z biura obdzwonili wszystkich kierowcow...nic. Panirecepcjonistka zaproponowala, zebysmy poszli do pokoju, osuszyli sie i zdecydowali co dalej. Tam policzylismy wszystkie drobne ktore nam zostaly i doliczylismy sie 5.60...bilet spowrotem do stolicy kosztuje 1,40...Oszczedze Wam dalszych szczegolow. Ostatecznie Carlosa tata przelal dla nas pieniadze na konto hotelu i milo spedzilismy zaplanbowany czas. Niestety teraz ja jestem bez dowodu, bez paszportu, nie moge wrocic do Irlandii, tu jestem absolutnie bez pieniedzy, bo co prawda mam kase na koncie, ale nie moge jej ruszyc bez karty i bez dowodu. Do sukienki sylwestrowej moge jedynie ubrac Vansy, bo nie mam jak kupic innych butow...Zostaje mi tylko miec nadzieje, ze przyszly rok bedzie lepszy. I tym optymistycznym akcentem....Szczesliwego Nowego Roku!
  • notion

    notion

    30 grudnia 2009, 00:39

    No to ładne przygody. No cóż za 50 lat będziesz to opowiadać swoim wnukom:) nic dziwnego, jakbyś teraz siedziała wkurzona i nie wiedziała co ze sobą zrobić i w ogóle co dalej, ale jakoś MUSI się ułożyć i jakieś wyjście na pewno będzie, więc powiem tylko: nie martw się - dasz radę:) zresztą kiedyś mi napisałaś, że mamy w sobie coś podobnego. Ja widzę coraz więcej i wydaje mi się, że skoro tak, to na pewno coś wykombinujesz i sobie poradzisz:)

  • notion

    notion

    30 grudnia 2009, 00:37

    No to ładne przygody. No cóż za 50 lat będziesz to opowiadać swoim wnukom:) nic dziwnego, jakbyś teraz siedziała wkurzona i nie wiedziała co ze sobą zrobić i w ogóle co dalej, ale jakoś MUSI się ułożyć i jakieś wyjście na pewno będzie, więc powiem tylko: nie martw się - dasz radę:) zresztą kiedyś mi napisałaś, że mamy w sobie coś podobnego. Ja widzę coraz więcej i wydaje mi się, że skoro tak, to na pewno coś wykombinujesz i sobie poradzisz:)

  • Cocainegirl16

    Cocainegirl16

    28 grudnia 2009, 10:02

    O kurcze :ooo No to się załatwiłaś... Pozostaje mi zyczyć udanej imprezy w Vansach :D Buziaki :*

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.