Kochani, dzisiaj V dzień z Vitalia, czuję się dobrze, choć boję się jutrzejszego ważenia. Przepisy przepisami, ale jak czegoś nie lubię to zmieniam na swoje :) i tak też dzisiaj na śniadanie zjadłam bułkę ciemną z serem mozarella, jajkiem i papryką, może nie najsmaczniejsze, ale bardzo sycące :) Na II śniadanie miałam jabłko, banana, gruszkę, i mandarynkę wymieszaną z jogurtem, bardzo to dobre, sama wymyśliłam a takie fajne, że nawet mąż przyszedł z łyżką coś podkraść :D
Obiadek - hmmm, miał być kurczak duszony z papryką, ale jak dla mnie to tej papryki zdecydowanie za dużo, później mi się nią cały dzień odbija, dlatego zrobiłam sobie kurczaka bez panierki na rozgrzanej oliwie, brązowy ryż i duszone pieczarki, pyszota normalnie. Cieszę się, że tu trafiłam, bo (jak nigdy) mąż chwali mnie, że takie dobre obiadki robię :) A to moje II podejście do Vitalii, pierwsze całkiem olałam, przytyłam kolejne 10 kg i wróciłam, jak ten syn marnotrawny. Na kolację zjadłam jogurt z płatkami cheerios.
Ale, ale! Przytaszczyłam ze strychu swoje stare hula - hop! mam takie piękne kolorowe z masażerem. Za pierwszym razem, jakieś 2 lata temu, jak poćwiczyłam to na drugi dzień wyglądałam jakbym uciekła z przemocy w domu. Mój brzuch wyglądał fatalnie - cały siny! Boczki wyglądały najgorzej. Dlatego dzisiaj dla przypomnienia pokręciłam 5 kółeczek, a jutro poszukam pasa neoprenowego i będę kręcić!
Pozdrawiam wszystkie drogie Koleżanki i dziękuję za miłe słowa :)
Póki Mąż nie wrócił to sobie poczytam co tam u Was słychać :D
O takie mam koło