Dzień IV
Dzisiaj nie byłam w pracy więc możnaby pomyśleć, że będę trzymała się menu, a tu zonk - jak się jest w domu i nie ma się za dużo roboty, to człowiek szuka co by tu zjeść. I tak tez było w moim przypadku. Rano na śniadanie ciemna bułka z mozarellą i pomidorem. Miały być tosty, ale coś nie umiem się do nich przekonać. Obowiązkowo do kanapek kawka. I tak sobie jadłam i piłam i jadłam i znowu piłam i dalej byłam głodna więc zrobiłam sobie jogurt waniliowy z miodowymi kuleczkami i zapchałam się tym na maxa.
Z racji mojego obfitego śniadania nie zrobiłam sobie obiadu zgodnie z wytycznymi tylko zjadłam jogurt z borówką. Po prostu nie miałam ochoty na jedzenie, nie wiem czy żołądek mi się zmniejsza czy co, ale nie chciało mi się jeść. Zrobiłam Mężowi konkrety, a sama siedziałam przy misce z jogurcikiem, ale było mi z tym dobrze, po prostu.
Po południu wybrałam się do miasta, a tak mnie głowa bolała, że musiałam wziąć nimesil. Staram się go używać od wielkiego dzwona, ale przynajmniej raz w miesiącu jest kryzys i bez niego się nie obejdzie. Oczywiście zawsze przed biorę coś słabszego, żeby zobaczyć czy pomoże, pierwsza tabletka nie pomogła po godzinie, to łyknęłam nimesil i świat od razu zrobił się piękniejszy :) Ale wracając do tego miasta, stałam sobie pod jednym z marketów, bo szukałam w torebce dokumentów z auta i kurcze tak mi się zaczęło kręcić w głowie, że ledwo ustałam. Usiadłam na krawężniku i przeczekałam. Kupiłam sobie ciemną bułkę, almette i zjadłam, bo pomyślałam, że może to z głodu - chociaż głodna się nie czułam,
Wieczorem pojechałam na aqua i wszystko jakby wróciło do normy. Czy to faktycznie z niejedzenia takie zachwiania równowagi?
Jutro będę się bardziej pilnować. A tymczasem opijam się wodą lekko gazowaną :)
Pozdrawiam Wszystkie Panie! :)