Witam wszystkich :)
Waga wreszcie ruszyła!!! :D :D :D (o jakieś 600g ale po dwóch tygodniach zastoju to dla mnie powód do radości)
Prawdopodobny powód ruszenia wagi: skończył mi się okres
Przypuszczalne powody pomocnicze:
- ćwiczę jak ćwiczyłam wcześniej, nie porzuciłam diety jak to robiłam wcześniej w takich sytuacjach
- zaczęłam zauważać, w jakich godzinach pomiędzy głównymi posiłkami robię się głodna i mam przy sobie na tę okoliczność coś do przegryzienia - jabłko, marchewkę, jogurt, czasem ciastko pełnoziarniste, sok, a ostatnio był to nawet wafelek w czekoladzie. Wafelka kupiłam, bo do końca pracy zostało mi parę godzin myślenia o jedzeniu, zapomniałam z domu jabłka, a w sklepiku ze zdrową (sic!) żywnością na parterze budynku w którym pracuję mogłam wybrać między nim, drożdżówką, snickersem a jogurtem owocowym. Jogurty trochę mi się ostatnio przejadły ;p
- do obiadu jem zawsze warzywa, najczęściej surową, pokrojoną marchewkę (bo taką lubię)
- zwiększyłam ilość białka w diecie - jem więcej jajek (na miękko, mniam :)), ryby (najczęściej wędzonej) i kurczaka (ugotowanego albo pieczonego). Moja kotka jest przeszczęśliwa z tego powodu, bo przy gotowaniu zawsze coś dostanie
- podzieliłam sobie dzień następująco - do obiadu jem więcej (w granicach rozsądku) i bardziej węglowodanowo, po obiedzie - mniej i bardziej białkowo
- nie głodzę się przed treningiem czy po. Wcześniej byłam głodna to szłam na siłownię, bo może przejdzie. Na chwilę przechodziło, potem wracało ze zdwojoną siłą. Jako, że ćwiczę raczej wieczorami, kładłam się spać potwornie głodna, rano się ważyłam i byłam zła, że nie widać efektów. Parę razy byłam poćwiczyć, biegać, pływać, a potem wsuwałam jogurt albo ser biały z rzodkiewką i szczypiorkiem - nie zauważyłam, żeby waga poszła w górę, dlatego postanowiłam normalnie jadać kolacje :)
Dzisiejszy jadłospis:
Śniadanie
Nektarynka + garść musli z owocami tropikalnymi i szklanką mleka 2%
80 kcal (duże nektarynisko :)) + 150 kcal + 130 kcal = 360 kcal
II śniadanie
Jabłko + garść mieszanki orzechów i owoców z Rossmana + dwie kostki gorzkiej czekolady Nussbeiser
94 + 130 + 180 = 404 kcal (wow O.o nadrobiłam braki ze śniadania)
Obiad
Sałatka z wędzonego dorsza (eksperymentalna i moim zdaniem niezła, może kogoś zainspiruje):
- ok. 100 g wędzonego dorsza (100 kcal? ciężko oszacować)
- kawałek pora (biała część) - 12 kcal (serio por ma tak mało?)
- pół jabłka (47 kcal)
- marchewka (12 kcal - no następna :D)
- 200 g jogurtu naturalnego Zott (120 kcal)
- garść makaronu pełnoziarnistego (180 kcal)
- sól, pieprz
Pora pokroiłam, posoliłam, rybkę rozdziabałam na małe części i wymieszałam z porem. Dodałam pokrojone jabłko (żeby złagodzić ostry smak pora) oraz pokrojoną marchewkę (żeby wszystko miało mniej mdły kolor ;)). Makaron ugotowałam al dente, dodałam do sałatki. Wszystko wymieszałam z jogurtem i dopieprzyłam do smaku.
Na deser zjadłam sobie małą garść mieszanki z Rossmana :)
100 + 12 + 47 + 12 + 120 + 180 + 110 = 581 kcal (i coś czuję, że do wieczora ciężko będzie mi zgłodnieć)
Podwieczorek
Butelka wody mineralnej, bo po tym obiedzie nie byłam w stanie zjeść niczego, temperatura na zewnątrz też nie pomagała :P
Kolacja
Trzy plastry świeżego ananasa + jogurt naturalny który mi został z sałatki.
180 kcal + 120 kcal = 300 kcal
W sumie: 1645 kcal (a pojadłam dobrze :))
Dzisiejsze ćwiczenia:
- rano: basen. Niestety nie popływałam za dużo - z dwóch basenów jeden zamknięty do czyszczenia, a drugi zawierający ludzi który niejednokrotnie pływali, jakby basen był ich
- w okolicy podwieczorku - spacer (google pokazało jakieś 3,5 km)
Trzymajcie się i do usłyszenia niebawem!