Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Podnosimy się, upadamy (...) odchodzimy wciąż,
powracamy!


Nie mamy nic do stracenia! :)
Próbuję wrócić od 20.10, z bardzo średnim skutkiem. Pomyślałam, że skorzystam z Fitatu, coby mi wyliczyło kalorie, a ja na tej podstawie będę się żywić. Wbijać dane do kalkulatora, zarazem unikając słodyczy itd.
Pamiętam, że 18.10 zjadłam dwa opakowania po 500 ml lodów Grycana.
Pamiętam, że moje menu 19.10 wyglądało tak: woda - kawa - bagietka czosnkowa - jabłko - Kinder Bueno- obrzydliwe flaki z baru - sucharki z rodzynkami - Kinder Bueno - kawa. Także ostro. I ten dzień to był taki impuls.
Ogólnie nie było źle, ale zawsze muszę coś spierniczyć ;) I tak już 23. poszliśmy wieczorem do kina, już po kolacji - no to wzięłam MAŁY (sukces! ale i tak nie wiem, ile to kcal) popcorn. Potem 26. dostałam od znajomego niewielki kawałek chałwy, ale takiej dobrej, z dużą ilością sezamu, nie sklepowe badziewie - więc zjadłam ze smakiem, po kolacji. Dalej 28. utknęła mi pigułka w gardle (a łykam o 23:00), musiałam czymś przepchać i padło na Milkę Oreo - ładnych kilka kostek, 420 kcal. Następnie 29. ten sam problem, załatwiłam jednym ciastkiem Kruszynki Belgijki z Czekoladą, myśląc "jedno ciastko, ile to może mieć, 80?" Otóż moi drodzy jedno takie ciastko 163 kcal! :< Tego dnia też miałam straszną awanturę z Niemężem, zamówił pizzę, dopytywał czy wziąć dla mnie, ja odmawiałam (ładne mi wspieranie, nie ma co), po czym okazało się, że faktycznie zamówił tylko dla siebie i w ogóle to już nie wiedziałam, czy bardziej jestem wściekła, że zamówił dla siebie, czy że nie zamówił dla mnie. Pizza to takie moje uzależnienie. (pizza) Awantura skończyła się tak, że 30. wróciwszy z cmentarza zamówiłam pizzę dla siebie - i to była największa porażka dietetyczna tego okresu. Zjadłam 5 kawałków (pół) pizzy Extra Grande pepperoni plus jeszcze dwa kawałki capriciosa. I byłam pełna po uszy, i zasolona, i suszyło mnie i w ogóle (wymiotuje) Wieczorem wypiłam koktajl z zielonego ogórka (choć go nie cierpię), selera naciowego i grejpfruta, żeby się trochę oczyścić. Nie przeszkodziło mi to wczoraj (31.) zjeść po kolacji kolejnych trzech Belgijek z czekoladą xD
No ale nie ma to jak zacząć od 1. Obiecuję poprawę i proszę o rozgrzeszenie...
Używając Fitatu przez ten czas zauważyłam tendencję do tego, że pomimo mieszczenia się w limicie kalorii (nie wliczam tu moich wpadek), białka zwykle mam wyśrodkowane, tłuszcze przekraczam (nieraz sporo!), a węglowodany są poniżej albo niewiele powyżej dolnej granicy. Jeszcze nie wiem, czy i jak to zmienić (lubię to, jak jem), ale pisząc to przyszło mi do głowy, że może ten niedobór węgli jest przyczyną tych moich porażek?
Dziś zjadłam 1632/1632 kcal
B: 86/(49-82 g) - pierwszy raz zdarzyło mi się przekroczyć!
T: 72/(45-63 g) - normalka, raz miałam nawet 109 g. Chyba tylko jednego dnia udało mi się zmieścić w limicie.
W: 181/(184-286 g)
Waga wskazuje około 70 kg. Trudno mi jakoś ostatnio miarodajnie się zważyć.
Trzymam za siebie kciuki! (swiety)
A co u Was? :)

  • PaniKaKa

    PaniKaKa

    2 listopada 2016, 11:30

    Słodycze... skąd ja to znam :( Bądź dzielna!!

    • j.lisicka

      j.lisicka

      2 listopada 2016, 11:31

      Postaram się :)

  • orchidea24

    orchidea24

    2 listopada 2016, 07:55

    powodzenia :)

    • j.lisicka

      j.lisicka

      2 listopada 2016, 11:24

      Dzięki :)

  • Nattiaa

    Nattiaa

    2 listopada 2016, 07:25

    też dupowato moje ostatnie dni powinny się nazywać "serniczki" wrrrr

    • j.lisicka

      j.lisicka

      2 listopada 2016, 11:24

      Ale nie poddajemy się i walczymy :)

    • Nattiaa

      Nattiaa

      2 listopada 2016, 11:33

      tak dzisiaj czysta micha :D

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.