Jak tytuł wskazuje, czynię sobie małe wprawki do odchudzania. Ostatnie kilka dni ograniczyłam słodycze prawie do zera. Staram się jeść rozsądnie; w domu opitalam przed wyjściem jajecznicę na oleju kokosowym (w Biedronce wprowadzili taki fajny, rafinowany) z chlebem lub owsiankę z siemieniem, bakaliami, bananem i cynamonem. Potem w pracy zjadam obiad, taki z baru, bo od dłuższego czasu nie mam weny do gotowania. Dzisiaj serwowali placki z kiszonej kapusty + surówki. Trzecim posiłkiem jest u mnie sushi, albo wafle ryżowe z hummusem, albo kanapka, albo, gdy zamieniam kolejność i w tym miejscu jest obiad, to koktajl z jogurtu, banana, awokado, kakao i wiorków kokosowych. A dzisiaj planuję zjeść serek wiejski z surówkami. Kolacja wygląda podobnie, jakaś sałatka też zdarza się, jak dziś będzie sałatka z czerwoną fasolą z Biedry.
Najgorzej jest jak wracam do domu, czasem czuję wtedy lekki głód, a Mariusz zawsze ma w zanadrzu ciastka, lody, czy inne umilacze czasu. Najsmutniejsze, że on jest uzależniony od cukru (bardziej niż ja), a ma do zrzucenia co najmniej 10 kg :( I on o tym wie, ale "nie umie" inaczej.
Ostatnio za to byliśmy 2 godzinki na basenie, a potem wracaliśmy 3.5 km pieszo, bo nasz autobus już nie jeździł xD
Pisałam Wam kiedyś, że mam taką koleżankę z nadwagą, która zawsze torpeduje moje wysiłki związane z odchudzaniem. Zapewne nie z dobrego i szczerego serca, tylko z powodu kompleksów. Ostatnio przeszła samą siebie. Mówi do mnie, że znów mam duże cycki. To jej odpowiadam, że skoro od lata utyłam 6 kg, to i cycki urosły. Zasmucona skonstatowała, że jej cycki nie rosną, tylko dupa i brzuch. Na co ja mówię, że oczywiście mi też poszło w te miejsca, nie tylko w biust, i nawet na twarzy jestem okrąglejsza. A wtedy ona wyskoczyła z komplementem stulecia "ALE TERAZ LEPIEJ WYGLĄDASZ!"
No matko i córko xD Miałabym jej w to uwierzyć xD