Zgodnie z wczorajszą zapowiedzią, rozpoczęłam wczoraj szybką kurację - Pięciodniową Kapuściankę.
Dla przypomnienia - w sobotę idę na wesele.
Jestem druhną więc muszę zrzucić chociaż dwa kilo, bo sukienka leży na mnie koszmarnie. ( Wiem, że w porę się opamiętałam.... Ale same/sami wiecie jakie to jest trudne )
Chapter One - The DRESS
Dla przypomnienia - oto ja w druhnianej sukience: [ ledwo w niej oddycham. muszę znaleźć jakiś pomniejszający biustonosz !]
W zasadzie, to największy problem mam właśnie z biustem. Łudzę się, że do soboty choć troszkę mi spadnie.
No i muszę dobrać odpowiedni stanik.
Macie jakieś rady ? ;-)
Chapter Two - What to eat
Wczorajszy - pierwszy dzień Kapustnej diety był o tyle trudny, że byłam w dość intensywnym ruchu, i odczuwałam, że same owoce nie dostarczają mi wystarczającej energii. ( Dla przypomnienia - pierwszego dnia tejże diety spożywać należy tylko owoce i zupę).
Zjadłam zatem dwa jabłka, garść śliwek i wielki kawałek arbuza. Do tego spory talerz zupy. Wypiłam 2 litry wody, szklankę zielonej herbaty i kawę.
Wieczorem odbyłam długi spacer.
Najczęściej dyskutowaną kwestią w przypadku tej diety jest ZUPA. - że niesmaczna, że na wymioty po niej się zbiera, że śmierdzi.
Jak wspominałam we wcześniejszych postach, w przeszłości stosowałam już tę dietę, świetnie się spisałyśmy [ ja + dieta]. To, że znów przytyłam, to nie jo - jo [ bo bardzo długo utrzymałam wagę], tylko my own fault.
Rozleniwiłam się po prostu po kilkumiesięcznej przerwie pracy zawodowej. Spędzałam całe dnie przed kompem, jedząc i popijając piwo. [ ot, taka depresja po zwolnieniu ]
Ani się obejrzałam, a przestałam się mieścić w jeansy, potem w koszule i kurtki. Masakra!
Wracając do zupy - wczoraj przekonałam się, że kluczem do sukcesu, jest jej odpowiednie przygotowanie. Jest mnóstwo przepisów mniej lub bardziej różniących się od siebie.
Kilka lat temu, kiedy po raz pierwszy upichciłam kapuściankę również na sam zapach miałam odruch wymiotny.
I oto nadeszła wiekopomna chwila - udało mi się wczoraj stworzyć zupę, która jest smaczna, a nawet prawie pyszna !
Jak to zrobiłam ? Przepis coming soon!
Jilian
2 września 2012, 13:51o wiele bardziej intensywne ;-)
Kolorcia
1 września 2012, 17:31fajna kiecka, ciekawi mnie jakie na żywca mają kolory
Blama
22 sierpnia 2012, 18:55oj nie jesteś sama.... moje piersi też są dość spore i przez to mam duży problem z koszulami bluzkami kurtkami... udanego wesela :)
Tula.
21 sierpnia 2012, 13:08mam ten sam problem z cyckami. Będę się cieszyć jak mi spadną o kilka cm
Nikki23
21 sierpnia 2012, 12:23Obyś tylko po weselu nie przechorowała - żołądek będzie w szoku, że jesz coś innego, i może się zbuntować :( Wiem, co mówię, sama byłam na wybiórczych dietach. Co do stanika, to nie mam porady... Ja mam wystarczająco małe cyce :D A skoro sukienka jest obcięta pod biustem, więc i tak tworzy odpowiednie proporcje, to całkiem bez stanika? Tylko naklejki na sutki, żeby się nie odznaczały :)
dorciaw1980
21 sierpnia 2012, 11:34No faktycznie, ocknelas sie w pore. A moze by tak po weselu nie odpuszczac wcale?;) Pozdrawiam :)
Cannabis91
21 sierpnia 2012, 11:31Co do staników to ja polecam całym sercem staniczki w stylu ah bra, czy jak to tam się pisze, ja zostałam właścicielką 6 takich pół roku temu i nie nosze już żadnych innych, nie dość, że są wygodne to nie powiększają dodatkowo i tak moich dużych piersi, wręcz wydają się mniejsze, a ja przez to caą wyglądam na szczuplejszą. Kup sobie jakiś np sportowy, są podobnie szyte, nie wiem czy tam u Ciebie są sklepy "centrum chińskie" ale tam ostatnio widziałam takie staniki, a w Twojej sukience nie będzie widać, że nie jest na zwykłych ramiączkach itd. Polecam i życzę świetnej zabawy na weselu :*