hej,
Juz poświąteczne, wróciłam we wtorek do pracy. W domku pojadlam samych dobroci, głownie mięsnych,... Były tez spacery, przejażdżki, wycieczki rowerowe, na prawdę bardzo aktywnie;))rodzinnie, czyli to co kocham....
W tym tygodniu Już nawet zdążyłam wpaść w wir pracy. Wygraliśmy kolejny projekt, wiec zajęłam się umowami, załącznikami, kosztorysami i utonęłam w tym aż do dzisiaj, w miedzy czasie poprawiałam zalecenia końcowe szefa do poprzedniego projektu i mam nadzieje ze już ostatecznie będzie oki.
Niestety przez ostatnie dni nic konkretnego nie jadłam. W lodowce pustki, przywiozłam trochę dobroci z domu, ale jakos apetytu znów na mięso nie miałam i wszystko wpakowałam do zamrażarki...od kilku dni łaziło za mną zielone, tak mi się chciało sałatki, surówki... Ale zmęczenie i brak czasu na większe zakupy wygrały... Dziś jednak wybrałam sie po moje kochane warzywka...:))) do siaty wpadł seler naciowy, sałata, pomidory, ogórki, czerwona cebula, papryka. Rzodkiewka i koperek. Wszystko w domu wrzuciłam do michy ;))) w końcu szczęśliwa i najeżona. Odpoczywam z filiżanka herbaty ....ogarniam wzrOkiem mieszkanie, może by jeszcze posprzątać ? :)))
Miłego wieczoru :)
virginia87
28 kwietnia 2014, 13:24to dobrze, że ciągnie Cię do zielonego :) lepiej tak niż miałoby Cię odrzucać :P
DietetyczkaNaDiecie
26 kwietnia 2014, 15:05ja tam surówki zawsze mam w domu, w święta również - taki mój terror żywieniowy ;-)
OnceAgain
25 kwietnia 2014, 08:35Oj ja mam to samo :) po świętach nadrabiam zaległości warzywno owocowe :)
Ahnijaa
25 kwietnia 2014, 07:43Ja w święta nie odpuściłam zieleniny. Moja sałata była hitem wśród gości :-)
jeszczeimpokaze
24 kwietnia 2014, 20:39U mnie zielone zawsze musi być w lodówce, bez nie da rady ;)