Moje życie na trzeźwo (bez kompulsywnego objadania się i
kompulsywnego odchudzania) jest przerażające.
Totalny chaos, destrukcyjne nawyki, brak większej dbałości o samą siebie
fizycznie i emocjonalnie, poczucie samotności i poczucie że sobie w życiu nie radzę,
widzenie świata w krzywym zwierciadle… Lęki, fobie, złość, nienawiść i poczucie
winy.
Poczucie przytłoczenia.
Codziennie odkrywam coś nowego i patrzę na to moje pobojowisko z szeroko
otwartymi ustami.
Jak to wszystko odkręcić? Jak podnieść się z błota? Jaki pierwszy krok? Co
najważniejsze?
Zadbałam już o „abstynencję”, ale co dalej?
Dookoła mnie, niczym po wielkiej wojnie, tylko zgliszcza i ogień…
Musiałabym od zera. Usiąść z kartką papieru. Zapytać siebie co jest dla mnie
ważne? Powyznaczać sobie cele. Popracować nad nawykami (osłabić te które mi
szkodzą, wypracować te które wspierają).
Ciągle jeszcze brak fizycznej i psychicznej siły do działania. Ale
rzeczywistość kurewnie boli. Jak nie zażerasz to ból wyłazi na wierzch.
Trzeba jakoś posprzątać w tej Stajni Augiasza.
wiola7706
10 stycznia 2016, 16:06Ja bez słodyczy wiem, że żyje. Robie milion spraw.a jak zre to nic się nie liczy tylko co jeszcze mogę wchłonąć. Jaka słodycz jeszcze zjesc bo moze od jutra nie bede juz jadla slodkiego to musze się napakowac.a od jutra co? Wpieprzam znow. Przepraszam za slownictwo ale dziś miało być inaczej a co robię? Nic. Zre. Nic nie robie a plany mialam duze.
luckaaa
10 stycznia 2016, 16:03Ktos ci za duzo w zyciu kazał i narzucił ... Po prostu bádz soba , ròb to co lubisz ... Powoli znajdziesz siebie ,
nicky13
10 stycznia 2016, 14:37Ty nie piszesz czasem o mnie? :P Inna sprawa, że moje mieszkanie też już wygląda jak stajnia, a sił niewiele...
eszaa
10 stycznia 2016, 13:36trzymam kciuki,zeby sie udało.A moze pomoc specjalisty?