źródło Jak się robi w instytucji kultury, to weekendy może rzadko ma się wolne, ale za to te wolne poniedziałki... ;) W sam raz na wiosenne porządki, mycie okien i odrobinę pozytywnego naładowania.
W pudełku mam skrojone materiały na portfel w groszki, zdekupażowana pin-upowa komódka czeka na wypełnienie podręcznymi bzdurkami, a ja zamiast tego dziarsko zabieram się za sprzątanie, by na wiosnę nasze maleńkie mieszkanko lśniło! Taka jestem dzielna ;)
Od tygodnia znów jestem na diecie Vitalii. Trochę nie mam motywacji do ćwiczeń, przyznam się, że dwa treningi pominęłam, ale za to wczoraj z P. odwiedziliśmy Decathlon i zamiast butów "do chodzenia" (wiedzieliście, że jest taka osobna kategoria? ;)) wyniosłam piłkę do ćwiczeń. Jest ogromna, zajmuje pół pokoju i mój pies strasznie się jej boi, ale podobno jest świetna na kręgosłup, a to przy moich skrzywieniach, dyskopatiach, osteofitach i kto wie co jeszcze jest naprawdę ważne.
Poza tym chyba podejmę wyzwanie pływackie i przepłynę kanał La Manche w tym miesiącu ;) oczywiście na raty i w warunkach basenowych ;) ;) ;)
Zapuściłam się ostatnio przez pracę w korpo. Już na siebie patrzeć nie mogłam. Niby teraz więcej się ruszam, ale zła dieta (to ciągłe jedzenie pizzy na mieście i same jogurty w pracy) swoje zrobiła. Dlatego zdecydowałam się ponownie wykupić sobie dietę Vitaliową i wziąć się za siebie. Kiedyś się udało zrzucić ponad 20 kg to i teraz mi się uda. Zdjęcia z mojego najlepszego okresu (uwierzycie, że udało mi się wtedy dojść do 69 kg!?!) są dla mnie najsilniejszą motywacją, a zatem...
chcę znów wyglądać tak!: