Jakoś tak...niechętnie wraca mi się do cwiczeń... Patrzę na rower, na trampolinę... No i patrzę. Bardzo dobrze mi to wychodzi.
Spoglądam na moje sprzęty znad komputera, gdzie co jakiś czas wypełniam ankiety, raporty na streetcom (tak mnie jakoś wkręciły kampanie), że wszystko inne przestało byc ważne.
Ale dzisiaj, gdy wstałam rano, doszło do mnie, że czas wszystko połączyc. Nie ma, że boli... Trzeba znaleźc czas na wszystko co uważam za ważne. I na zarabianie pieniędzy, i na kampanie (które polubiłam), i na sport, i na zdrowe odżywianie..., i na to co się stało nadbagażem przez zimę....
Ciężka walka przede mną - systematycznośc. Kiedyś przeczytałam, że nawyk ten można wypracowac przez 21 dni... To trochę długo, ale chyba dla swojego zdrowia warto?
Nie będę szarżowac. Polubic znowu sport - nie tak łatwo, bo gdzieś w głowie (co dziwne) tkwi myśl "że marnuję czas, a mogłabym coś uprac, pozmwyac...". Muszę się wyzbyc tego myślenia i postawic się odrobinę do pionu.
Co prawda - dzisiaj tego nie zrobię. Lenistwo daje o sobie znac, a może bardziej takie ogólne zmęczenie dniem. Ale jutro (wiem, wiem nigdy nie zaczynaj od jutra), ale jutro... na pewno poskaczę na trampolinie.
A moja klawiatura nie robi c z kreseczką... :(