Cudowny dzień
Pomijając fakt, że dziś nasze święto u mnie jest fantastyczna pogoda. Ciepło i słonecznie. Z samego ranka dostałam kawke do łóżka, lekkie śniadanko a potem spacer. A teraz tez jestem po południowej kawce i zbożowym batoniku własnoręcznie upieczonym czekam aż dzieci zjedzą lody i idziemy na spacer potem na plac zabaw a potem skoczę po butelkę wina i mam w planie romantyczną kolację przy świecach z małżonkiem, wspomniane winko a potem..... cóż trzeba będzie spalić kalorie :-))))
Reasumując nadal trzymam się planu a Wam kochane kobietki życzę miłego dnia i abyście go spędziły tak jak sobie wymarzycie. Uściski serdeczne
jeszcze kilka dni i się przyzwyczaje
...tak jeszcze kilka dni, żołądek się skurczy zapachy nie będą tak nieznośnie w nozdrza bić. Uch powiem szczerze -a wiem jak to jest bo przecież nie pierwszy raz się odchudzam, ciężko głowie wytłumaczyć, że tak naprawdę na mniejszych porcjach da się wyżyć, że słodycze nie mają żadnej wartości odżywczej, psują się zęby, odkłada się tłuszczyk etc etc...
Dziś wytrzymałam i raczej będę się do końca dnia trzymać, tylko nie mogę bezczynnie usiąść bo zaraz zaczynam dumać co by tu gryznąć, a wody się opiłam że ho...
Idę poczytać co tam u Was niech mnie wasza silna wola zmotywuje. Buziaki i trzymajcie się
chwila wytchnienia
Dzieci chore, siedzę w domu :-( Wczoraj była środa popielcowa, wprawdzie jestem mało praktykująca -z obietnicą poprawy i w tym temacie, ale jednak pościłam. Dużo wody, chlebek razowy z pastą jajeczną i świeżymi warzywami a na obiad zrobiłam risotto warzywne. Wody już mam pod dostatkiem więc pije ile trzeba. Dziś ciut zgrzeszyłam piernikiem do kawy, mały kawalątek :-). Na obiad mam schabik duszony zjem tylko z surówką dla równowagi :-). Trochę mnie ssie i jak większość nałogowców myślę o jedzeniu, a zapachy... boziu chyba wokół wszyscy wzięli się za gotowanie pyszności. Jest ciężko. To prawdziwy sprawdzian dla siły woli. Dam czy nie dam rade? Jestem dzielna i będę się trzymać :-))) Najgorzej że muszę być w domu, bo dzieci.... Trzymajcie się dzielne dziewczyny. Miłego dnia
najtrudniejszy pierwszy krok
Tak więc jak sobie obiecałam rozpoczęłam ostatnie podejście do wagi idealnej. Jak zwykle od poniedziałku. Śniadanie było lekkie- pasta z kaszy jaglanej (przepis od psiapsióły wegetarianki) z ogórkiem, na obiad brokułowa, kolacja to 2 kromki razowca z wędlina i pomidorem. Właściwie może być. Ale wiecie co! Najgorzej jest teraz, wyciągnęłam sobie moje decoupage coś tam działam ale tak naprawdę zaczynam jak ten lisek krążyć wokół lodówki, a ona tak mnie woła :-((((( na dodatek o zgrozo nie mam w domu ni grama wody -miałam wpaść na zakupy do sklepu i owszem byłam a o wodzie na śmierć zapomniałam. Wniosek- nie mam czym zapić głodu :-(((( Co robicie na głoda???? Danio też nie mam :-)
Pozdrawiam i silnej woli życzę
wróciłam utyta i znowu będę się odchudzać
Tak. Wróciłam z podkulonym ogonem a już było tak fajnie.. Czterdziecha prawie na karku i cały czas waga do przodu do tyłu, do
przodu do tyłu i tak bez końca. Tłusty czwartek za nami. Nie nie zjadłam
pączka, zjadłam pączki. Wczoraj spotkanie z kumpelą a na nim pożegnałam
piwo.
Większość z nas robi postanowienia noworoczne, a ja sobie
zrobię wiosenne. Jestem dorosła, mądra, mam wole-kurcze trochę ona
słaba, ale może się jeszcze coś da zrobić, no i mam kilka
nadprogramowych kilogramów, gdzie jeszcze na początku sierpnia było
super. Ja nie wiem jak tak można się zapuścić w tak krótkim czasie. Przy
164 było 60 kg a kilka miesięcy później już nie 60 a 75. MASAKRA!!!!!!
Więc
będę mądra, schudnę raz i na zawsze. Moja szafa aż do mnie krzyczy, mam
tyle super ciuchów w sam raz na wiosnę, lato w rozmiarze 38 a ja
wybieram worki 42 a nawet 44 i znowu MASAKRA!!!
Pierwsza myśl ok
zrobię to po cichu, zawezmę się przestanę jeść abo co??? Ale to nie to.
Owszem nie będę jadła tydzień? może dwa? a potem dopadnę lodówkę i
skończy się wielgaśną ucztą albo co gorzej jakaś bulimia błeee :-(
Więc
wymyśliłam ten pamiętnik, obiecując sobie, że jak będę miała chandrę
zamiast lodówkę otworzę kompa i dam upust swojej niedoli. No i może w kryzysowej sytuacji dostanę od kogoś kopa w d... i jednak będę się trzymała tej wytyczonej drogi. Ja już nie chcę tej bujawki, za stara jestem, niech będzie tak lub tak i koniec. Jak w pół roku -no może rok- nic się nie zmieni dam sobie spokój i będę się cieszyć tym jaka jestem a nie jak wyglądam.
Właściwie
mam tylko cel chcę schudnąć, tak bez konkretnego planu, diety. To
znaczy diety może i owszem: chudziej, mniej, zdrowiej.... trochę ruchu,
może ćwiczenia. Kiedyś kręciłam hula hop, takim zwykłym do którego
nasypałam piasku aby było cięższe i aby to kręcenie dało szybszy efekt.
Teraz tez sobie kupię a, że mamy odwilż to i piasek się znajdzie:-)
Nie
dobije czterdziechy jako wielka zaniedbana baba NIE, na szczęście
jestem optymistką, dla mnie szklanka zawsze jest do połowy pełna i do
tej pory pomimo, nie pozwalałam sobie na jakieś straszne jęki z tytułu
tuszy. Owszem coś się zdarzało, popłakałam, poużalałam się i głowa do
góry żyje się dalej.
Mam nadzieję, że właśnie ten pamiętnik wzmocni tą moją słabą silną wolę
no to mnie poniosło
to był pracowity dzień, masa spalonych klaorii, mało jedzenia. Ale wieczorem i tak cholera mnie wzieła, chciałam wskoczyć w jakąś ładną, kusą koszulkę- przyznam się mąż tak ładnie prosił, no i wskoczyłam góra ok, dół może być ale środek- czytaj brzuch beznadzieja, przez te koronki wszystko mi wyłazi, straciłam zapał ide się ubrać w coś mniej kompromitującego.
W takich chwilach zaciskam zęby i mówię sobie, że w końcu nadejdzie taki dzień i będę zadowolona ze swojego wyglądu.
Miłego wieczoru.
Plan na dziś
Kończe kawe, zaraz włączę Barcelone zespołu Pektus- moja ulubiona optymistyczna piosenka i ide spalać kalorie- myje okna. Za oknem zielone drzewa, nie lubię firan więc drzewa wchodzą mi do domu, muszę domyć szyby aby brudne okna nie psuły mi odbioru.
Za 8 dni mam imieniny, chciałabym wskoczyć w sukienkę którą kupiłam z myślą o innej okazji ale nie schudłam na tyle aby wtedy korzystnie w niej wyglądać, trzymajcie kciuki abym za te 8 dni wyglądała w niej atrakcyjnie. Brakuje mi 4kg. Dużo. Muszę zorganizować sobie dużo ruchu, więc chyba wysprzątam chałupe na wysoki połysk, ale przydało by się coś jeszcze co da szybki rezultat. Macie może jakiś sprawdzony sposób na szybką utrate wagi. To, że zamierzam dużo mniej jeść to sprawa oczywista, może komuś okna umyć?:)
Chciałabym na ten dzień wyglądać super dla siebie ale co tu dużo mówić jestem łasa na komplementy i chciałabym aby mężowi szczęka opadła.
A więc uwaga dziś waga pokazała 64 czy za tydzień pokaże 60 - to jest dopiero wyzwanie, tym razem nie chodzi mi o zdrowe i racjonalne odchudzanie, tym razem zależy mi na spektakularnym spadku wagi niezależnie od konsekwencji. Właśnie przypomniał mi się Emily z "Diabeł ubiera sie u Prady" która szykowała sie na targi mody w Paryżu i zjadała kosteczke sera żółtego. Boże dopomóż!!!
Trzymajcie się dziewczyny i życzcie mi powodzenia
chudne w stresie
Jedyna zaletą życia w stresie jest utrata wagi. Kiedyś jak mnie nerwy szarpały jadłam i to co popadnie. Sama nie wiem kiedy mi się zmieniło, wczoraj miałam takie ciśnienie, że przez cały dzień zjadłam drożdżówke, dziś też niewiele -czuję luz w pasie. Nie wiem jak to jest ale tak na mój rozum nie dość, że w takiej sytuacji prawie nie jemy to organizm chyba coś tam dodatkowo spala, bo ja naprawde czuje się lżejsza. Nie zważe się bo na dodatek bateria mi w wadze padła. Lubie siebie taką, jak ten brzuszek trochę mniej wystaje.
Jestem jabłko, mój atut to nogi, a góra- no cóż, szerokie ramiona, brak talii i oponka na brzuchu. Swego czasu naoglądałam się Goka więc strojem potrafię zamaskować defekty i wyeksponować zalety, miewam niestety i słabsze dni a wtedy wyglądam na więcej niż ważę, zazdroszczę klepsydrom, nawet tym z nadwagą, mają wąskie ramiona, talie i jedyne nad czym nuszą popracować to biodra. Może nie jestem obiektywna ale uważam, że łatwiej się ładnie ubrać mając szersze biodra niźli ramiona.
Mam tylko małą chwilę zwątpienia, mam nadzieję, że do jutra mi przejdzie, a dziś idę spać.
Dziewczyny trzymam kciuki za sukces wszystkich na diecie- uda nam się. Powodzenia
znowu jestem
Sto lat mnie nie było, wszystko się zmieniło w tym czasie. SCHUDŁAM w miedzyczasie 10 kg, z tego 2 wróciły. Ale to nic. Dobrze się prowadzę, dzień zaczynam od śniadania- razowiec, ogórek, pomidor, serek. Jest ok, jestem zadowolona aczkolwiek nie usatysfakcjonowana. Moja waga marzenie to 55.
Zmądrzałam, pracuje nad siłą mojego charakteru i już jestem bardziej konsekwentna. Wprawdzie moja aktywność jest narzucona przez życie ale to mnie akurat bardzo cieszy. Jestem strasznym leniem fitnesowym, mimo wykupionego karnetu na siłowni byłam może ze trzy razy, jakieś aerobiki, piletesy mnie nudzą, no może z wyjątkiem zumby, ale i na niej byłam ze trzy razy i dałam sobie spokój bo nie mogłam nadążyć.
To nic, mój patent na zdrowe lepsze i szczuplejsze życie to energia wydatkowana na wspólne spędzanie czasu z dziećmi, myślę tu głównie o zabawach na powietrzu, wymyślamy sobie takie jak najbardziej ruchowe a jak wszystkie wiecie, dzieci mają niespożytą energię i prędzej zamęczą dorosłego niż same padną. Tak jest ze mną.
Zabawa z moimi dziećmi to sport bardzo wyczerpujący, nawet biegając za piłką nadal to ja pierwsza potrafie polec. A, że dzieci mam troje to jednak spalam. Już nie sapie wchodząc na czwarte piętro, potrafie nabrać dużo powietrza w płuca, a miałam taki moment, że wydawało mi się, że są takie płytkie, pływając miałam problem z oddechem.
Teraz jest lepiej co za tym idzie ruch daje mi więcej energii, nie padam o 9 jak przecinak na łóżko, mam jeszcze chęć posiedzieć, zadbać o siebie jak już dzieci śpią.
Częściej zrobie sobie maseczke, piling twarzy i ciała. Na ciało to robie piling z kawy mielonej z oliwą z oliwek, moja skóra jest po tym cudownie miękka i gładka. Naprawdę jestem bardziej zadbana. Cieszę się.
Wszyscy na tym korzystamy ja jestem szczęśliwa, dzieci bardzo a mąż ciągle powtarza jak bardzo mnie kocha, nie wypomina mi tych kilogramów które są jeszcze do zrzucenia widzi mnie szczęśliwą, energiczną, chętną. Naburmuszona, ciągle niezadowolona ze wszystkiego baba zniknęła. Jest teraz trochę lżejsza, pogodniejsza i z optymizmem patrząca na świat nowa Ja.
Życzę wszystkim odchudzającym się pogody ducha, uśmiechu i dużo radości nawet z najmniejszych sukcesów
waga stoi
Już chwile temu było 70, za nic waga nie chce przekroczyć tej cyfry, cały czas na MŻ a rezultatów większych brak. W życiu rewolucja na wadze stagnacja, o losie
.
Bardzo polubiłam sałatki i surówki, wczoraj zrobiłam pyszną z makaronu kokardki, świeżego ogórka, koperku i szynki minimalnie dodałam majonezu troche więcej jogurtu, była pyszna.
Niestety ćwiczeń nie robie, nie moge sie zmusić i już, owszem na spacery z dziećmi chodze, wspólne zabawy tak, jakieś berki ciuciubabki ale żeby brzuszki czy jakieś takie to odpycha mnie, nie moge sie przełamać, kiedyś lubiłam hula-hop a potem aerobik z taśmy, teraz jedno i drugie zakurzone, pod tym względem jestem beznadziejna, i co z tego że mam świadomość że bez ćwiczeń skóra nie będzie napięta, że nadmiar będzie zwisał. Pellingi sobie robie i masaże rękawicą. Zawsze coś! Ale potrafie sie rozgrzeszyć, mam tyle obowiązków, zarywam nawet noce że kiedy miałabym ćwiczyć.
A propo zarwanych nocy przyplątał mi sie taki parszywy kaszel że płuca wyrywa, super leki i syropy od lekarza niewiele dają, może macie jakiś sprawdzony środek poza antybiotykiem co by pomógł. Z domowych testuje czosnek i herbate majerankową (majeranek z torebki i chyba to nie to)
Sukcesów na najbliższy tydzień w odchudzaniu życze