Ależ wczoraj miałam piękny dzionek. Po wyjściu z pracy pojechałam z moim kochanym P. załatwić kilka spraw, a później mój kochany zaporsił mnie na obiadek do Sphinxa. Zjadłam pyszną pierś z kirczaka z grilla, d otego suruweczka i niestety frytki. Ale czuję się rozgrzeszona. Mogłam te frytki sobie darować, ale nie można się zabijać. Było miło, a te frytuchy spaliłam na aqua aerobiku. Jak wróciłam z ćwiczonek wstąpiłam po mojecho P. do sąsiadów, który sobie piwkował. nawet mi proponowali, ale odmówiłam :) jak już położyłam do łóżeczka miałam wielką ochotę na coś dobrego, ale się powstrzymałam. Wiec nie jest źle z moją silną wolą. Dziś już będzie lepiej, na obiad na miasto na pewno nie skoczymy, bo zostałam dziś sama. P. musiał jechać służbowo w Polskę, niestety wraca dopiero jutro, ale jakos spożytkuję ten czas dla siebie.
Dziś za to czeka mnie w pracy ciężki dzień, więc od razu z rana znalałam chwilę żeby tu wpaść i naskrobać parę słów.
Menu:
śniadanie: kromka chleba z serkiem topionym light i pomidorem
przekąska: mały banan, i zamianst kawki tiger
2 śniadanie: 1 kromka chcleba z szynką, pomidorem i ogórkiem
2 przekąska: mały banan i nektarynka
Obiad: karkówka z grilla z makaronem i sałatką z kaputy pekińskiej (miało być wczoraj)