Po raz kolejny znów się poddałam jedzeniu. Byłowszystko pięknie ładnie dopóki nie wróciłam do domu, a tam czekały na mnie pistację. Zjadłam chyba pół paczki, a później poprawiłam 6 kostkami czekolady z orzechami. Przecież tak naprawdę nie potrzebowałam tego. Dlaczego jestem taka łakoma. Wiem że potrafię się powstrzymać, ale jakoś nie mogę sobie znów przestawić tegow głowie. Z jednej strony myślę sobie nie musisz tego jeść, ale za chwilę coś głośniej krzyczy, przecież 1 kostka ci nie zaszkodzi, 1 orzeszek to przecież nic. Sama się usprawiedliwiam, ze przecież pójdę na basen i to spalę. A żebyt to spalić musiałabym być na basenie chyba cały dzień. Mam dość ciągłych porażek, chcę się wrócić na dobre tory, to przecież nie może być aż tak trudne. Dobra dość narzekania, trzeba spiąć dupę i do roboty, tylu z was się udaje to czemu mi się ma nie udać. POTRAFIE !!!!!!
Dziś wstałam z nowym postanowiem i nie ma siły żeby to we mnie zmieniło, za dużo już czasu zmarnowałam. Kiepsko dziś spałam, ale to chyba przez tą burzę, najpierw obudziły mnie grzmoty, później zaczęło na mnie padać, bo spaliśmy przy otwartym oknie. A to chwile mi za goroąco to się odkrywałam, a to za zimno to się przykrywałam. Strasznie niezdecydowana jestem.
Muszę się pochwalić, wprowadziliśmy w domciu nowe zasady, totalny podział obowiązków. Ja wczoraj miałam za zadanie posprzątać łazienkę i poprasować, a mój kochany P. poodkurzać i pozmywać naczynia po obiedzie. Jestem z niego dumna, że zrobił to od razu jak tylko go poprosiłam. Zawsze zwlekał z domowymi obowiązkami. Wreszcie mamu porządek. W sumie to długo zwlekaliśmy od poniedziałku.
Zdzążyłam się już rano z mamą spiąć przez telefon. Mam w planach zrobić w sobotę kolację imienionowo-urodzinową dla rodzinki. Chciała to załatwić tak trochę na szybko bez większych przygotowań. Ale oczywiście mama uważa, że to nie wypada. Chciała tylko kupić jakiejść wędliny, pomidorków, ogórków, zrobić ze dwie sałatki i tyle. Ale ona się uparła, że trzeba się postarać i upiec jakieś mięsko, aby pokroić w plasterki zamiast wędliny, bo przecież takąsklepową wędlinę to każdy ma na codzień. Niech jej już będzie. Będę miała przez to więcej roboty, ale może jakoś to przeżyję. Nie przepadam za takimi rodzinnymi uroczystościami, ale przecież nie wypada. ehhhh
Umówiłam się dziś po pracy z moim misiaczkiem, że pojedziemy odebrac moje okulary od optyka. Zepsuły mi się jakiś tydzień temu, ale dopiero wczoraj mi się udało je oddać do naprawy. Stwierdziam, że jestem strasznym leniem, nic mi się nie chce, nawet zwlekałam tydzień żeby odać okulary do naprawy. W sumie powinna je naprawić jak najszybciej, bo jazda bez nich samochodem jest dla mnie bardzo ciężka. Za mocno muszę się skupiać i wysilać wzrok, a szczególnie jak jadę i wracam z basenu jak jest już ciemno.
No i tak na koniec menu na dziś:
śniadanie: 1 kromka chleba z serkiem topionym light i pomidorem
przekąska: 4 wafle ryżowe, nektarynka
2 sniadanie: 2 kromki chleba z szynką, pomidorem i ogórkiem
Obiad: karkówka z grilla, makaron i fasołka
helawopalach
25 sierpnia 2010, 12:15tyle już osiągnęłaś... to co spaliłaś już, czego się pozbyłaś jest dla mnie niemal całym celem... Nie trać tego dla smaku kilku orzeszków czy kostki czekolady!!! owszem smak wspaniały, ale czy napżrawdę chcesz wrócić do spodni w rozmiarze xxxxxl, chcesz znowu mieć zadyszki, spuchnięte nogi??? Od jednego grzeszku się zaczyna... nie warto do tego wracać... poszukaj na necie przepisów dukana na słodkości... ja sobie robię - nie chodzi tu o to, że organizm domaga się cukru - raczej jemy te słodkości dlatego tylko, że uwielbiamy jednak ten smak... Trzymam kciuki, żebyś odnalazła moc i spięła się...