Wczoraj całkowicie wróciłam na dobre tory. Nic nie podjadłam, choć zmieniłam trochę móje menu. Zamiast karkówki z grilla z ryżem było danie na szybko z torebki noodle i jeszcze do tego w pracy 3 sezamki. Jak wróciłam do domciu to byłam tak wypluta, że nie chciało mi się gotować,szczególnie że miałabym to robić tylko dla siebie. Poszłam na łatwiznę. Później pojechałam po mojego kochanego P. do kolegi, u którego posiedzieliśmy jeszcze do wieczorka. Prosto od niego pojechałam do basen. Mimo szczerych chęci, już przebrana skapnęłam się że dostałam okres, normalnie szlag mnie trafił i z basenu nici, bo niestety nie miałam przy sobie tamponów. W tym tygodniu to na ten basem mi zupełnie nie podrodze. Dziś tez nie pójdę, bo mam dentystę po południu i się nie wyrobie, więc postanawiam wszem i wobec że od poniedziałku nie będzie żadnych wymówek i zaczynam codzienny aqauaerobic.
Weszłam dziś na wagę i trochę z przykrością, a trochę z radością nie zanotowałam zmiany wagi. Mam nadzieje że to przez @, ale w sumie to i tak dobrze że nic nie wzrosło. A w pracy znów mam próbę silnej woli, koleznka jest dziś ostatni dzień i przyniosła cukierków, ciasteczek, wafelktów, które leżą dosłownie obok mnie i mówią "zjedz mnie". Ale się im nie dam, zaopatrzyłam się w nektarynkę, kanapeczkę i colę light.
Menu na dziś:
Śniadanie: 1 kromka chleba ciemnego z serkiem topionym light i pomidorem
Przekąska: nektarynka
2 śniadanie: 1 kromka chcleba ciemnego z szynką konserwową, pomidorem i ogórkiem
Przekąska: jogurt owocowy light
Obiad to wielki zna zapytania, jadę do mamy prosto z pracy i nie wiem co wyjdzie na ten obiad. Postaram się zjeść coś dobrego, a jednocześnie niezakazanego.