Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
nie było tragedii...

Po wczorajszych odwiedzinach nie było tak źle. Trochę się pokłóciłyśmy, ale nie skończyło się na trzaskaniu drzwiami. Po jakimś czasie doszłyśmy do normalnej rozmowy. A to już sukces, bo sądziłam że będzie jeszcze gorzej niż ostatnio. tak się przyjanmiej zapowiadało. Umówiłyśmy się nawet wstępnie w przyszłym tygodniu na zakupy :)

Ale chociaż z dietką cały czas jest całkiem nieźle, wczoraj wieczorem tylko mnie złapała więlka chęć na jedzenie, ale poratowałam się wafelkami ryżowymi i jakoś przeszło. A byłam już blisko tego żeby pójść do szafki i zjeść pyszne wafelki familijne które tam zalegają i czekają tylko na mnie, bo mój P. ich nie lubi :( Wogóle trzymanie słodyczy w domu i niezdrowych przekąsek jak jest się na diecie  jest bardzo złym pomysłem. Ale przecież nie będe mojemu kochanemu P. ograniczać dostęp do czegoś co lubi, skoro on się nie odchudza.

Wybieram się dziś na siłownię i jakieś zakupki ciuchowe, bo muszę sobie jakieś rybaczki sobie kupić, bo nie mam co na dupę założyć. te zeszłoroczne są już za duże, a w poniedziałek wyjeżdżam na integrację i by się coś przydało. Może uda mi się coś ciekawego znaleźć. Już się jedna boję chodzenia po mieście w ten skwar, chociaż bardziej się boję iść na siłownię, przecież ja się tam rozpłynę.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.