Minęła leniwa niedziela... . W sobotę byłam w pracy i znów sytuacja się powtórzyła... wracam do domu a P.Mąż sprząta łązienkę . Szoruje brodzik, wyciera kurze... no nie wierzyłam własnym oczom... . W niedzielę pojechaliśmy zrobić zakupy, P. Mąż kupił "super" wiadro Viledy z mopem... nie trzeba zupełnie moczyć rąk, nie wykręca się tego mopa, to w wiaderku jest specjalna siatka, w której wyciska się wodę z mopa, nie dotykając go rękoma... .
Za oknem ciągle zima, -14 dzisiaj i pada śnieg. Mój samochodzik ładował się pół dnia wczoraj, bo zaczął mi odmawiać posłuszeństwa, a muszę mieć czym dojechać do pracy.
Przeziębiłam się, więc nie jadę na tańce, dusi mnie kaszel i leci z nosa, nie dam rady... . . W końcu zdrowie ważniejsze.
Dietkowo OK . Trzymam się wyznaczonych godzin posiłków, nie podjadam. No w piątek poskubałam trochę pistacji, ale w przyzwoitej ilości. Powinnam się więcej ruszać, ale naprawdę w taki ziąb, nie mam na nic ochoty. Może jak wrócę z miasta, wskoczę na rowerek. Trzymajcie się ciepło Vitalijki.
Ajlona
6 lutego 2012, 09:26Tak czekasz na 6 z przodu, a ja nie mogę nawet do 7 dotrzec,buuu...
baja1953
6 lutego 2012, 09:17Gonisz mnie, Grazynko;)) Już niedługo przegonisz, idziesz jak burza:)) za pamięć dziękuję i za życzenia śniegu też...bardzo mi brakuje nart w tym roku.. Pozdrawiam, cmok:))