A dzisiaj miałam b. pracowity dzień. Bezsenność dokuczała okropnie, nie spałam pół nocy i dopiero nad ranem oczy się zamykały a tu trzeba się zbierać. Dom ogromny, piętrowy. Dzisiaj sprzątnęłam tylko górę, właściwie to ją odgruzowałam, bo Pani chora i nie sprzątała od tygodni.Myłam też olbrzymie okna. Zapierniczałam od 9 do 16. z przerwą na kawę, do której zjadłam banana, żeby mnie z nóg nie ścięło. Jestem padnięta, wykończona, a teraz gotuję sobie zupę na jutro, bo rano jadę do drugiego domu, więc po powrocie muszę mieć gotowy obiad, bo inaczej rzucę się na cokolwiek, a tzn złapię pierwszy przyskam, który się nawinie. Gotuję barszcz, będzie dla mnie i dla mojego podopiecznego. Mam też dla niego pierogi. Może się ucieszy, a może będzie się bał, bo gotował mu ktoś obcy... trzeba Pana sposobem jakoś podejść.
Menu dzisiejsze:
śniad: 70g chleba, 100g twarogu, ogórek zielony
II śniad. banan
obiad: sos do spagetti z pieczywem, bo właśnie dzisiaj nie ugotowałam sobie gotowca..
kol: jogurt Tola i jabłko
Dla ciałka, było sprzątanie chaty z myciem okien.
Wieczorem jeszcze jadę na francuski.
Oby jutro było lżej i spokojniej. I oby jutro waga była łaskawa dla mnie.
Gabigrazyna
1 grudnia 2011, 20:42Jak tak będziesz latać to waga na pewno będzie dla ciebie łaskawa.
uliczka7
1 grudnia 2011, 19:11Nalatałaś sie okrutnie, a zjadłaś niewiele......