Załamka na całego, już drugi tydzień waga nie drgnęła
fakt nie wzrosła też ,ale co z tego. Ja chcę, żeby wreszcie zaczęła spadać. Tyle zmieniłam w trybie życia, ruszam się, maszeruję, urządzam sobie sprzątania, pucowania i prasowania, żeby tylko nie siedzieć w fotelu, a tu zero wyników.Jestem zła, rozczarowana, zawiedzona i smutna.Wczoraj pojechałam z koleżanką do jej znajomej wykopywać brzózki, ale się tego nawykopywałam, bolały mnie ramiona i plecy.A później w tym "wykopanym lesie" zapakowanym do samochodu, siedziałam sobie z dyndającymi mi nad głową gałązkami . Szkoda, że nie miałam aparatu, bo naprawdę, warto było to uwiecznić
Dzisiaj czeka mnie cd prac w ogrodzie, kiedy ja to skończę, czy dam radę uporządkować wszystkie rośliny przed pierwszym śniegiem?
Menu: śniadanie: owsianka i jabłko
II śniadanie: mandarynki
obiad: kapuśniak, ryż z mięsem i surówka z czerwonej kapusty
podwieczorek: truskawki z jogurtem
kolacja: jeszcze nie wiem... .
Życzę Wam udanego weekendu.
Gabigrazyna
22 października 2011, 17:31Bądź cierpliwa,przecież nie utyłaś z dnia na dzień,tak samo musi trwać aby waga spadła,a że tyje się szybciej jak chudnie to musi to potrwać. Nie poddawaj się efekty przyjdą gdy najmniej będziesz się tego spodziewać.