I kolejny dzień jesieni... . Pogoda bez zmian, mróz i słońce. Obiady już przygotowałam, chatka odkurzona, śniadanie zjedzione, kawa wypita... zaraz zabieram Bellę i idziemy popracować w ogrodzie. Wczoraj dużo zrobiłam, ale ciągle jeszcze sporo do zrobienia. Co roku obiecuję sobie, że już nie będę bawić się z przechowywaniem i sadzieniem dalii, cann, czy calli, ale co roku żal mi wyrzucić roślinki i pakuję je do kartonów, wywożę do sąsiadki na przechownie i wosną znów je sadzę a jesienią znów marudzę
... że mam z tym tyle pracy.
Menu:
śniadanie: 75g pieczywa z kremem chrzanowym, 2 jajka na twardo i ogórek zielony,
II śniadanie: kefir, banan
obiad: resztki wczorajszego dnia : kasza gryczana, polędwiczka wieprzowa i surówka z buraczków
podwieczorek: jogurt i owoce
kolacja: jeszcze nie wiem... może ryżowe pieczywko z dżemem z dyni... .
A co zrobię dla ciałka? marsz z kijkami 10km wieczorem.
KOPIKO
18 października 2011, 10:16ładnie dietujesz :)) ruchu masz sporo bo przeciez ogrod i marsze, na wiosnę będziesz laska jak się patrzy :)) Ja odpoczywam od diety chociaz mam już nawyki mniejszyhc porcji i nie objadam sie tak jak myślałam.....no może poza chałwą pistacjową......pokonała mnie wczoraj :))