Dzisiaj i mgła i zimno bo tylko +5 stopni. Mimo tego zimnego poranka, a będzie ich coraz więcej, zaliczyłam swój marsz. Świetnie mi się maszeruje.
. Francuski na MP3 stukam całą drogę, powtarzam słówka do obrzydzenia, do znudzenia. Szkoda tylko, że znów poległam dietkowo...
... w drodze powrotnej, już prawie pod samym domem, spotkała mnie sąsiadka i zaprosiła na kawę, a do kawy ciasto, piernik... . Nie mogłam odmówić, nie dało się, a nie chcę się tłumaczyć, że znów jestm na diecie... . Muszę chyba odciąć się od takich zaproszeń i już. We wtorek ważenie, oby choć pół kg było w dół.
Śniadanie: twarożek, warzywa, mała kromka chleba
II śniad: w planie był kefir, a zeżarłam ciasto, więc nie będzie już nic do obiadu, woda wiadomo się nie liczy
obiad: ryba duszona z warzywami, bez węglowodanów, muszę odpuścić, przez ciasto, które pochłonęłam u sąsiadki,
kolacja: kefir i nektarynka.
Wiem, że i tak nie wyjdę na "0" po tym ciachu, ale choć ograniczę węgle do końca dnia.
Zaraz przygotuję sobie obiad, żeby się nie rzucać na "cokolwiek" i lecę do ogrodu, popracuję trochę.
Życzę Wam i sobie udanego weekendu.
agattta85
16 września 2011, 12:48moim zdaniem nie powinnaś zjeść tego ciastka, ale też bez przesady, jeszcze troszkę a patrząc na ciastko będziesz miała ochotę na marchewkę :-)