Witajcie,
Nie wiem, czy ktoś to jeszcze czyta, ale poczułam jakąś niezdefiniowaną chęć dodania wpisu. Mój związek z tym portalem jest dość osobliwy - raz odchodzę, raz wracam. Wiem, że to dziwne tak sobie znikać bez słów wyjaśnienia, ale to w końcu internet, a ja jestem jedynie anonimowym użytkownikiem. No i z wielu względów moja absencja jest usprawiedliwiona.
Ostatni rok obfitował dla mnie w różne wydarzenia. Dobre? Złe? Czasem ciężko to ocenić życie to w końcu różne odcienie szarości.
Zacznę od tego, że zostałam matką chrzestną i starałam się jak najwięcej pomagać siostrze, w sumie to spędzam tak większość wolnego czasu, ale to akurat tylko plusy. Nikt nie chciał Małego oddawać do żłobka, moja siostra i jej mąż pracują, moi rodzice zresztą też, więc ciężko było rozplanować dyżury pilnowania, ale daliśmy radę :).
Kolejna rewolucja w moim życiu to zmiana studiów. Z poprzednim kierunkiem owszem - wiązałam wiele nadziei, myślałam, że to zapewni mi przyszłość, ale w tych i wielu innych kwestiach grubo się myliłam. Uświadomiłam sobie, że studiowanie go nie sprawia mi nawet odrobiny przyjemności i jest całe lata świetlne od moich zainteresowań. Moim wyjściem awaryjnym była biologia środowiska. I to był dobry wybór. Może nie będę miała tytułu inżyniera, ale mam pewien pomysł na siebie, o którym na razie nie piszę, bo to nic pewnego. Tak, czy inaczej teraz jest dobrze.
Trzecia sprawa to to, że przestałam tak dużą uwagę przykładać do jedzenia i ćwiczeń. I największym paradoksem tej sytuacji jest to, że dopiero wtedy zeszczuplałam. Mój wysiłek fizyczny ogranicza się głównie do długich spacerów przed zajęciami i chyba mi to służy. Ciepło się robi, więc pewnie będę też czasem robić sobie wycieczki rowerowe. Nie jem jakichś specjalnie zdrowych, ani specjalnie niezdrowych rzeczy. Przez Wielki Post postanowiłam nie jeść słodyczy i to tyle.
Najważniejsza sprawa jest taka, że chyba zaczęłam akceptować siebie. No bo po co dążyć do jakichś wyidealizowanych wizerunków kreowanych w swojej głowie. Nie chodzi mi o laski przerobione w photoshopie, ale o złe wyobrażenie siebie. Jestem zdrowa, nie mam nadwagi, może w końcu czas zaakceptować swoje szerokie biodra, mały biust itd... Na pewno pomaga to dużo bardziej optymistycznie nastawić się do życia.
No to kończę ten swój pamiętnikowy bełkot.
P.S. Niektóre pamiętniki odwiedzałam stosunkowo regularnie, tylko bez pozostawiana po sobie śladów ;)
ruda.maruda
10 marca 2015, 20:52też często uciekam i wracam, tak to już z nami bywa :P tylko, że ja zawsze wracam z tzw. problemem wyjściowym, a u Ciebie widzę, że wszystko w porządku. Najważniejsze, to akceptować siebie! no i powodzenia na nowym kierunku, oby to było to, czego szukałaś ;-)
Oktaniewa
10 marca 2015, 11:32Dużo się u Ciebie działo. :) Studiuj to, co Cię kręci :) a co do wagi, gratulacje! :)
kachna_grubachna
9 marca 2015, 21:40wspieram i ściskam <3
dola123
9 marca 2015, 19:28No kogo ja widzę :)) !!! Jakże się cieszę z Twego wpisu... Nie ma co zmuszać się na siłę do czegoś, studia powinny sprawiać przyjemność i być kawałkiem danej osoby :)) Trzymaj się!!! Liczę na częstsze wizyty i wpisy :D