Nie wiem, co się ze mną dzieje. Niby humor ok, wszystko pięknie, ale dzisiejszą niedzielę zawaliłam. To chyba przez te ostatnie napady przedegzaminowe. W środę i czwartek jadłam na potęgę, w piątek za to nie miałam na nic ochoty i nie zjadłam nawet 1000 kcal, wczoraj było normalnie (około 1500 kcal), a dziś znowu porażka. Musze się jakoś usystematyzować, bo taka przeplatanka mi raczej na dobre nie wyjdzie.Bez sensu. W tygodniu będę jadła 1300-1500 kcal, bo i tak święta zaraz, więc przyda się trochę zaoszczędzić :D. No cóż, po Wielkanocy ruszam znowu z moim magicznym 1600 kcal i nie ma mowy o obżeraniu. W święta też postaram się nie objadać, ale liczenie kalorii nie ma sensu, bo będzie mnie tylko frustrowało. Z moich obliczeń wynika, że wtrynżoliłam dziś jakieś 2600-2800 kcal. Niby to dla mnie nie tak dużo, bo jeszcze rok temu tyle normalnie w ciągu dnia zjadałam i wcale nie tyłam, ale na obecne warunki to stanowczo za dużo. Na tym już zakończę swoje dzisiejsze jedzenie. Czemu jestem taka głupia? Czy naprawdę tak ciężko się przystopować? To niedorzeczne. Ogarniam dupsko i idę się uczyć.
Bajos!
Bajos!
Nieidealna.
25 marca 2013, 19:18Niedzielę też zawaliłam w sumie nie tylko niedzielę. Dasz radę ! ;)
rroja
25 marca 2013, 18:43ja tam zamierzam mieć inż przed nazwiskiem i dobrze skończyć w Polsce ;)
rroja
24 marca 2013, 23:47oj ja też dziś się obżarłam, no i dobra. Od jutra ogar, nauka i będzie super! :D
GMP1991
24 marca 2013, 22:48dasz rade powodzenia
gxgxgx
24 marca 2013, 19:41pamiętaj, że jutro jest nowy dzień i jutro wszystko można zacząć od nowa! a dziś jesteś rozgrzeszona :P niedziela w końcu, ja rozumiem ;) ja się jakoś trzymałam o dziwo!
niezapominajka12345
24 marca 2013, 18:16powodzenia kochana:) walczymy