Dzisiaj troche pogrzeszyłam.
Śniadaie: jeden pierog z serem polany jogurtem i posypany cukrem, 1.5 kanapki z jajkiem
Śniadanie2: 3 bułeczki nadziane budyniem i marmoladką.
Obiad: salatka z: mix sałat ,pomidorka koktajlowego, papryki i kawaleczka smazonego kurczaka ( banierkę zdjełam) trochę ryżu brązowego i to wszystko polane sosem czosnkowym. Nie bylo jej dużo .
Podwieczorek : 1/2 jabłka i z 5 szt truskawek
Kolacja: z 10 szt truskawek i 5 paluszków
Abs tylko jeden , bo dziś wkońcu udalo mi sie wsiąść na rower (góral) mimo skwaru. Przejechalam z mężem 30 km. Udało mì się to tylko dlatego, że moja mama zabrała dziewczynki na działke. I uwaga!! Starsza wlaśnie odbywa pierwsze nocowanie poza domem. :) Mam nadzieje , że nie będzie to pierwszy ani nie ostatni raz. :) A wrecz ,że jej się spodoba.
A wracając do mnie. Jestem z siebie dumna . Może prędkości zbytniej nie było średnia wyszła 22.3 na godzinę, ale trasa też zbytnio wymagająca nie była . Było pare góreczek ,ale tak to w miarę po równym ( ścieżki rowerowe, asfalt nie pierwszej młodości i teren gruntowy o dziwo z blotem i kałużami , gdzie nie omieszkalam się w jedną w pakować i tak jeżdzilam trochę zapryskana błotem). Mogłam normalnie oddychać nosem podczas jazdy i wydychać powietrze ustami, gdzie to przez 35 lat nigdy mi nie wychodziło i było tylko łapanie powietrza buzią nawet przy mojej najlepszej formie życiowej. Nie miałam żadnej zadyszki. :D Choć nie ukrywam ,że jak zjechalam moja buzia mówiła co innego, to był istny buraczek , ale to niestety mój urok osobisty, który przyczynia sie do tego ,że niechetnie uczęszczam sportowo w miejscach publicznych. Nogi nie bolą zero zakwasów bynajmniej nie czuję icb dzisiaj zobaczymy jutro jak wstanę. Jedynie lekko pupę czuje. I tyle.
Wiec mimo trochę kiepskiego jadlospisu uwazam dzień za wpełni udany. A teraz zmykam spać , bo przez te upaly mam taką odcinkę, że nie wiem kiedy zasypiam normalnie jak po alkoholu . Piję piję i nagle padam a na drugi dzien nie pamietam kiedy film mi się urwał. :P
Dobranoc. :)