Witajcie.
Dziś dzionek zaczął się troche nerwowo. Dziewczyny znów nieposluszne. Ale jakoś je ogarnęłam i po śniadaniu i spakowaniu toreb. Wyjechałam z nimi na plac zabaw i dmuchańce i ogolną imprezę piłkarską dzieci. Mecze sparingowe miedzy roznymi klubami piłkarskimi dzieciaków. Z mojej niewiedzy moja starsza obskoczyła kule wodne oraz dmuchany plac zabaw za friko. A gdy chciała się dostać na zjeżdżalnie to dowiedziałam się , że dane atrakcje są płatne. Więc wydałam 15zł na zjeżdzalnie i dmuchańce miałam zgłowy. :) Potem zabrałam ją na watę cukrową , kupilam balona z motywem psiego patrolu i starsza już wogóle była w skowronkach. Po tym wszystkim zaciągnełam ją na plac zabaw ale dlugo nie siedziałyśmy bo slońce dawało i zaczęły nadciągać burzowe chmury. Więc suma sumarum po dobrych 2 godzinach zabawy tu i tu zebraliśmy się do mojej tesciowej , bo niedaleko mieszka. Zjedliśmy obiad starsza pojeździła rowerkiem ,pobiegala, powygupiała się i ok. 19.30 wyjechaliśmy do domu. W miedzy czasie z 3 razy anosilo się na burzę nawet grzmoty było słychać ale w konsekwencji wszystko przeszło bokiem i nawet jedna kropla deszczu nie spadła. A mnie oczywiście przypiekło na czerwono.
Diety nie było ani ćwiczeń.
Moje menu:
Śniadanie: pół krajzerki z serem pleśniowym ( połówka sera pleśniowego małego okrągłego)oraz dwa pomidorki koktajlowe
Śniadanie2: kabanosik i jakieś pół plastra arbuza ( trudno mi stwierdzić bo miałam go drobno pokrojonego w pojemniczku i podjadałam starszej) oraz z trzy urwane kawałki z waty cukrowej ( wieki nie jadłam i musiałam podkraść starszej :) )
Obiad: parę ziemniaczków z koperkiem, pół łódka ,kalafior z bułką tartą i łyżka kapusty młodej. A dotego kompot z jabłek
Podwieczorek : sporo truskawek bo wlasne i malutki kubeczek galaretki z malinami i jablkiem
Kolacja pozostałosci po wczorajszym grilu. Odgrzany szaszlyczek , pół karczku do tego resztka sałatki i kromka chleba.
Więc dzisiaj było na bogato z jedzeniem.
Ale od jutra wracamy do diety i ćwiczeń. Oraz właczam spacery z młodą muszę od nowa się rozruszać po miesięcznym zastoju. Właczam tryb myślenia " co bedzie" a nie rozpamietywania " co było i sie wydarzyło". Mimo , że na głowę wszedł jeszcze jeden mol ,ale związany z pracą męża pod tytułem "kontrola" , a jak się zacznie jedna to za chwilę nastąpią kolejne . Ale już na ten temat wiecej się nie będę rozpisywać, co będzie to będzie , byleby nas z walizkami nie puścili ,a takto wszystko się przeżyje nawet jakbyśmy mieli jeść tygodniami sam barszcz biały bez wkładek. Czas pokaże.
I tym oto akcentem kończę dzisiejszy wpis.