I po świętach. Dzisiaj normalnie miałam ciężki dzień. Wczoraj nie mogłam zasnąć, oko poleciało mi dopiero gdzieś około 2 w nocy. A dziś chodziłam nie tomna, głowa mnie boli do tej pory , a na dodatek jeszcze mąż mi przed południem lekko podniósł ciśnienie. Potem na obiad pojechaliśmy do męża rodziców. I tak do wieczora, w domu byliśmy ok. 19.30.
Dieta nie przestrzegana, niestety dziś sporo było na słodko. Ćwiczeń brak. Nie robię, usypiam szybko dziewczyny i idę spać , bo glowa mi zaraz peknie. Nie dość że bolała mnie od rana to u teściów było tak goraco że nie wiem co z sobą zrobić.
Ale obiecuję ,że od jutra wracam do diety, a na słodkie dość długo nie spojrze , bo się przesłodziłam porządnie. Na wagę też nie wchodzę , bo nie chcę się przerazić. Wazenie dopiero w piątek no chyba że nie wytrzymam :)
Ćwiczenia też w ruch , bo ostatnio były zawalone całkowicie. Teraz ruszę z nimi z kopyta , bo tak w kościach czuje jak od środka mnie nosi. :D Obym się nie myliła.
A dziewczynki bez zmian. Starsza cos tam lekko pokasłuje na raty a tak to nic dziwnego nie zaobserwowalam. No chyba że zaczeła się częściej potykać i zaliczać podłogę, ale zazwyczaj jest to przy zabawie wiec tez nie chce popadac w paranoje.Natomiast młodszej nadal chrobocze w klatce piersiowej niby troche mniej, ale liczyłam że przez święta sie juź tego pozbędziemy i bedziemy sie doleczac. W środę idziemy na wizyte kontrolną i na pewno znów dostanie kolejny antybiotyk.
Miłego wieczorka, a ja zmykam właśnie pod prysznic i spać, bo młoda zasnęła , a mąż uśpił starszą. :)
mama.mikiegoo
24 kwietnia 2019, 10:48U mnie od kilku dni to samo taki ból głowy że mało nie pęknie ;/ Święta byly także chwila duzego zapomnienia mogła sie zdarzyć nawet najlepszym :D Dasz radę kochana!