Dzisiaj nie będzie filozofii, chyba, że popłynę, hehe.
Dobra. Zacznijmy od tego, że dojrzałam do kontroli michy. I tutaj bardzo ważne, że nie mam absolutnie zamiaru rzucać się na dietę, liczyć kalorii, odmawiać sobie posiłków, biczować się, karać, musztrować, zmuszać do czegokolwiek. Nie. Z tego już dawno wyrosłam. Potrzebuję jednego i TYLKO jednego: świadomości. Przez zgoła 2 lata od pozwolenia sobie na zaufanie do ciała pomału przez te drzwi wpuszczałam różne biesy z przeszłości. Czyli moje jedzenie emocjonalne. Nie zajadam stresu - w stresie mam totalny odrzut od jedzenia, także w takim stresie fizycznym - dlatego jak biegam szybko na beztlenie, to kompletnie nie chce mi się jeść. Zajadam nieświadomość i hmmm... nudę? To znaczy tak: po pracy siadam sobie przy ulubionym serialu (skończyłam wreszcie "Grę o Tron", następnego serialu chwiliwo nie mam,ale oglądam sobie różne filmy na HBO MAX), lampka winka (króluje martini extra dry z kostkami lodu) i krążenie do lodówki lub szuflad dla zwielokrotnienia przyjemności błogiej bezczynności. Problem w tym, że mogę tak wchłonąć bardzo dużo kompletnie tego nie odnotowując. To mój demon. Niby to jest okej i dopuszczalne, ale nie codziennie! No więc muszę zadbać o dwie rzeczy:
- na razie odpuszczenie sobie jedzenia przy oglądaniu lub czytaniu, a więc świadomość tego co robię!
- jedzenie POWOLI. To mój drugi demon - ja po prostu pochłaniam to, co mam zjeść. Zawsze w biegu, wszędzie się spieszę. Zwolnić. Luz. Relaksss!
Czy jest mi potrzebna dtscyplina? Noooo... i tu się mam. Ja lubię dyscyplinę. Lubię obliczanie, dopasowywanie prostych do wyników, statystyki, plany i ich realizację, odfajkowywanie, budzik, życie według schematu. Lubię. Moje ciało czuje się wtedy dobrze. Ale z drugiej strony ja z całego serca chcę się tego oduczyć. Bo czuję i wiem, że mi to szkodzi. Dlatego nie będę wprowadzać reguł. Poza tymi dwiema, wyżej wymienionymi. To zresztą nie reguły, tylko zarys zdrowych nawyków. Tyle o zmianach i tyle o moim odchudzaniu, a raczej wracaniu na właściwe tory i przegonieniu demonów. A właściwie nie przegonieniu. Zaopiekowaniu się nimi, zrozumieniu i odebraniu im władzy. Tyle.
Ostatnio mam nowe (no, nie, nie nowe, ale pogłębione) hobby: rośliny. Zaczęłam od mojego pokoju. Mam w nim:
- monsterę, taką zwykłą, z ikei,
-skrzydłokwiata z obi (zwykły, średniej wielkości),
- hoję australijską (jedno pnącze tylko ze starego mieszkania, reszta jest w pracy),
- z nowych nabytków to skrzydłokwiat z variegacją (właśnie wypuszcza kwiata),
- monsterę i filodendrona z variegacją,
- mini monsterę o listkach w kształcie płomieni,
- drobnolistnego filodendrona z pasiastymi listkami
- i taką roślinkę hojo-podobną o drobnych skórzastych listkach z Auchan, która oszalała i wypuściła chyba z 10 nowych pnącz.
To mam w moim pokoju. W salonie mamy dużego skrzydlokwiata (tego największego), jukkę, dracenę i palmę.
U Młodej jest duża już monstera variegata (jej marzenie),
taki filodendron z variegacją, jak u mnie i pnącze, którego nazwy nie znam.
U męża (zarzekał się, że nie chce roślin, ale przeszedł na jasną stronę mocy) - kalatea (nie mogłam się jej oprzeć w Biedronce
i chyba definbachia, która została uratowana od Młodej. Starsza ma tylko sztuczne. Jeszcze nie dojrzała do bycia kwiatkową mamą.
No... a w pracy mam 2 ogromne gerania, które mi zarosły całe okno i wywracają doniczki, drzewko szczęścia, kilka begoni o liściach wielkości kartek A3, kilka doniczek mięty, która rośnie jak szalona, więc ją tnę i rozsadzam, fiołek afrykański wyhodowany z listka, mega wielką hoję i filodendrona, kliwię (ciągle kwitnie) i dracenę.
Uch. To chyba nawet nie hobby, a obsesja.
A propos obsesji. Od dwóch dni nie biegam. Nie dam rady - boli mnie dziura w plecach i ciągną szwy. Spróbuję jutro pomalutku marszobieg do pracy. Szwy będę miała ściągane dopiero 22.05, więc tyle bez biegania nie wytrzymam. Nie! Z każdym dniem mniej już boli i ja po prostu potrzebuję tego ruchu. Chodzenie nie wystarcza.
Ahaaa... złożyłam abstract na konferencję w Lecce - południowe Włochy. Jak się uda, to wezmę Młodą. Obiecałam jej jakiś atrakcyjny wyjazd, po tym, jak nas cofnęli z rejsu na Vanuatu. Myślałam o jakichś wczasach w Turcji w lipcu, ale nie umiem znaleźć nic. Albo cholernie drogo, albo nudne - ona raczej woli taki wypas i all inclusive, ja wolę wycieczki, zwiedzanie. Nie dogadamy się w tej kwestii raczej. Szkoda, bo dostałam ekstra hajs, jakieś 5 tys zł i chciałam chociaż na kilka dni w wakacje się wyrwać. No ale nie umiem nic znaleźć. Konferencja byłaby w połowie września, akurat w urodziny Młodej, ja miałabym finansowanie z pracy, za nią bym zapłaciła. Chociaż może w tym lipcu coś jeszcze znajdę? Jakieś last minute? Hm. Może ktoś z Was mi poradzi, jak znaleźć coś sensownego nie za miliony?
tara55
27 maja 2023, 04:37Widać, że kochasz kwiaty i bardzo o nie dbasz. Są piękne.! Miłego dnia.
Naturalna! (Redaktor)
12 maja 2023, 11:34Ufff, jak bardzo się cieszę, że nie wybrałam fioletowej ściany w swoim pokoju (jednej), kiedy to w 2021 oszalałam na punkcie tego koloru (w wersji ciemny fiolet, głęboki). Potem jednak zobaczyłam u Ciebie projekty mieszkania i ... zakochałam się bez pamięci w granacie, więc zmieniłam kolorystyczne plany. Obecnie jestem po remoncie (kosmetycznym) mojego pokoju i mam tę wymarzoną, granatową ścianę i ... to była najlepsza decyzja ever. Kocham ten kolor miłością absolutną, a moj pokoj zmienił się dzięki temu w oazę spokoju. Dziękuję więc za inspirację, bo gdyby nie Ty zapewne miałabym ten fiolet lub biel, uczucie do fioletowego wyblakło, choć jak to piszę - mam na sobie fioletową bluzę w ufo 😆 ale to taki zbieg okoliczności. Co dziwne widzę u Ciebie fioletową ścianę i granatowe dodatki. Czyżbyś zmieniła wersje kolorystyczne, czy może po prostu granatowe sciany ukrywasz w innym pokoju, a może to ja coś namieszałam, hmmm?
Naturalna! (Redaktor)
12 maja 2023, 11:38* co do kwiatów - fajne hobby, mi się marzy własne drzewo, do pokoju się nie zmieści, więc szukam właściwego miejsca na zewnątrz i tego jedynego drzewa.
ggeisha
12 maja 2023, 11:51Nie, nie, nie. Ściana jest granatowa, tylko aparat przekłamuje kolory, bo dopasowuje do zieleni kwiatków. Też kocham mój granat <3
Naturalna! (Redaktor)
12 maja 2023, 16:23Ha, ha, brałam to pod uwagę, ale jednak miałam wątpliwości. Dzięki 😃
Berchen
12 maja 2023, 06:07kiedys mialam tez dzungle w mieszkaniu, nie jestem fanem filodendronow, u mnie bylo tez duzo roznego rodzaju paproci, dlugie, krotkie, gladkie i karbowane , mialam takiego samego hopla, ilosci nei pamietam ale okolo setki. Wszystkich musialam pozbyc sie na raz gdy z corka wrocila ze szpitala po przeszczepie ze wzgledu na jej slaba odpornosc. Od tamtej pory juz nie wrocilam do tego , chyba trauma po utracie dawnych roslin ktore tez bardzo lubilam. Zycze ci znalezienia fajnego urlopu:)
Aldek57
11 maja 2023, 22:54Piękne masz kwiaty i bardzo zadbane a co do jedzenia to ja też uczę się powolnego delektowania :))
KaJa62
11 maja 2023, 21:26Przepiękne masz te kwiaty, i masz przede wszystkim do nich rękę, pięknie wyglądają te w oknie z jednakowymi osłonkami na doniczki, co do jedzenia mam podobnie, gdybym nauczyła się jeść powoli i delektując się smakiem byłby sukces, No i nie podjadać, co do wyjazdu nie pomogę, na razie planów brak w tym temacie, pozdrawiam
KochamSiebie2020
11 maja 2023, 20:34To trzeba dojrzec by być kwiatową mamą? ;) Ja mam 37 lat i ani jednej rośliny nie miałam i nie mam.:)
barbra1976
11 maja 2023, 20:05Czyli nie jestem sama z moją szajba, mam ponad sto doniczek, boję się policzyć 🤣
barbra1976
11 maja 2023, 20:05Przepiękne dzieci.
barbra1976
11 maja 2023, 20:15Jeden z moich najgorszych nawyków- odpalić tv lub książkę do posiłku. Bardzo nie ok. Bo to, co mówisz, brak kontroli nad ilością i zero zwracania uwagę na sytość. Jedzenie w tym momencie służy pomnożeniu przyjemności zamiast być po prostu posiłkiem. I co się później dzieje, odpalam książkę i cobytuprzegryźć. No nie. I dwa - jakieś przeżuwanie poza posiłkami. I podczas gotowania. Myślę, że jak opanuje te nawyki z całego życia, czyli będzie trudno, będę mogła pomyśleć, że realne jest schudniecie na zawsze.
barbra1976
11 maja 2023, 20:16Ja zaś nie znoszę rutyny, planowanie, odhaczania. Może powinnyśmy spotkać się gdzieś po środku 😄
zlotonaniebie
11 maja 2023, 17:39Przepiękne kwiaty. Ja mam tylko te z początku Twojej listy i 30 letnia hoje, która teraz kwitnie. Z jedzeniem mam identycznie, stres odcina mi lodówkę. Masz bardzo dobre postanowienia, jak wejdą w życie to sukces murowany. Z wakacjami czasem różnie bywa. Ja dostałam zaproszenie na kawę do Paryża Ale też przeniosłam na jesień