To ostatnio modne. Po matrixach, pandemii i różnych zrywach filizoficzno-rewolucyjnych. Zawsze patrzyłam na te idee z lekką irytacją i pobłażliwością. No może to ludziom jest potrzebne, żeby wykrzyczeć swoje prawo do wolności, której... nigdy nikt im nie odebrał.
Osobiście przez całe życie uczyłam (i nadal uczę) się dostosowania. Nie chcę się wyzwalać, bo jestem wolna. Tak bardzo wolna, że wręcz moje życie to magia. Sen, który śni się na własnych prawach i zasadach. Jedyne, co tak naprawdę się liczy, to etyka i empatia. Moje myśli nie mają blokad. Moim życiem rządzi czysty determinizm (co nie jest sprzeczne z wyżej wspomnianą magią). Pozwalam sobie na dużo. Myślę, że mam odwagę próbować, szukać ścieżek, którymi nikt jeszcze nie chodził dla czystej przyjemności odkrywania. Czasem okazuje się, że wyważam otwarte drzwi, ale to nie szkodzi, to też ciekawe i nawet przyjemne, że ktoś tam już był. Daje jakieś uspokojenie, że nie jestem wariatką. Bo i to czasem podejrzewam.
Wszelkie książki "rozwojowe", w stylu 'Sekret', czy jakieś 'Potęgi podświadomości', mnie wkurzają. Z tego, co o nich zasłyszałam, to jakby uczyć biegacza chodzenia. Ja to mam od urodzenia i nigdy nie straciłam. Świat mi się śni dokładnie takim, jak mu na to pozwolę. Mam dokładnie tyle ile potrzebuję, a zwykle nawet więcej. Bo to 'więcej' daje mi taką gwarancję bezpieczeństwa, kiedy zużyję to, co mam dla zaspokojenia potrzeb.
Czasem zdarza się, że coś mi zostanie odebrane. Na przykład ktoś mnie okradnie, oszuka, coś zgubię, stracę. Ale zawsze potem to się zwraca. I to z nawiązką. Tak mam i lubię to.
Zdarzają mi się rzeczy 'nadprzyrodzone' i w zasadzie już mnie one nie dziwią. Czasem ich potrzebuję, bo od wszystkiego można się uzależnić. No ale to tylko kwestia otwarcia i... odwagi. Głównie chodzi o to ryzyko szaleństwa. I tu, żeby nie zwariować, wkracza dostosowanie i dyscyplina. Czyli to, od czego uciekają ci matrixowcy. A ja je świadomie akceptuję.
Bardzo łatwo mi uprać mózg. Wręcz robię to sama co jakiś czas. Taki mind-fuck, zmiana wcielenia, obalenie wszystkiego, co wiem. To daje taką świeżość i oczyszczenie. Umieram sobie i tworzę siebie na nowo od zera. To łatwe, jeśli ma się zaufanie do świata. A ja mam. I wszystko jest dobrze.
A tak z cielesności, to dzisiaj wreszcie wycięli mi torebkę kaszaka (wcześniej tylko mi przecięła chirurżka) i już się zastanawiam, czy jutro mogę z tym pobiegać. Tak malutko, kontrolnie, delikatnie. Bo jak nie, to zostaną spacery i rower, ale na to nie mam czasu. A bieganie jest po prostu bardziej skoncentrowanym wysiłkiem.
W sobotę udało mi się zaliczyć Garmin Ultra Race na najmniejszym dystansie OKOŁO 10 km, czyli 14. Za to 600 m przewyższeń i tylko 2 godziny limitu, z czego godzina na pierwszą połowę - tę do góry. Wcale to nie jest dużo, bo podejścia bardzo ostre i wyciskające tlen z płuc. Bolała mnie po tym głowa (chyba odwodnienie lub odcukrzenie), ale tylko w sobotę. Lato niedługo i zaczynam mieć ochotę na kontrolę michy, a raczej lekkie zmiany. Po prostu chce mi się robić sobie fajne posiłki.
PACZEK100
10 maja 2023, 09:43Wiosna idzie to przychodzi ochota by czuć się lekko:) miłego dnia
Naturalna! (Redaktor)
9 maja 2023, 18:50Ja właśnie jestem świeżo po lekturze audiobooka Brene Brown "Z odwagą w nieznane. Jak znaleźć poczucie przynależności bez utraty siebie". Pięknie opisała ona mechanizmy dostosowywania się, żeby tylko nie narazić się większości ludzi, rodzinie, znajomych itd. poprzez odmienne zdanie na jakiś temat, poprzez zupełnie inne stanowisko aniżeli większość. Oczywiście to wymaga odwagi, bo jeśli przeciwstawisz się większości jesteś narażony na ostracyzm, brak akceptacji i zostajesz outsiderem. Brak odwagi w wyrażaniu własnego zdania i dostosowanie się do innych, wyrzekając się własnej tożsamości jest cechą ludzi z gatunku "people pleasure" - którzy zrobią wszystko, żeby tylko się przypodobać, żeby być jak inni. Nie piszę, że Ty taka jesteś - ogólnie odnoszę się do tematu Twojego wpisu, bo jest ciekawy. Brene porusza w swojej książce palące kwestie naszego człowieczeństwa i braku poczucia przynależności, duchowego połączenia z innymi ludźmi właśnie z powodu różnic, czy to światopoglądowych, czy politycznych, religijnych, itp... Ludzie skarżyli się im, że nie mogą być sobą i czuć, że należą do czegoś i bolała ich potrzeba dostosowywania się, czyli udawania kogoś, kim nie są albo wypierania się swoich poglądów ze strachu przed krytyką. Uwielbiam ją za przenikliwość z jaką zbadała ten temat i za piękne przykłady z życia ludzi, którzy mają odwagę podążać po bezdrożach i mają odwagę nie dostosowywać się. Polecam lekturę tej książki i własne przemyślenia, o ile to Cię zaciekawiło. Jeżeli nie, to nie 😉
Naturalna! (Redaktor)
9 maja 2023, 18:52*skarżyli się jej, nie im
ggeisha
9 maja 2023, 20:06Dzięki. Ciekawe. Poszukam tej książki.
Aldek57
9 maja 2023, 17:39Wybacz ciekawość ale interesuje mnie czy ten usunięty kaszak był duży i gdzie się usadowił?
ggeisha
9 maja 2023, 20:08Jak był aktywny, to miał wielkość hmmm... takiej sporej fasoli. Około 1,5-2 cm może. Nie chciał się zagoić, więc mi go lekarka przecięła. Jak wszystko wylazło ze srodka, to zarosło. Ale poszłam usunąć torebkę, bo by się wznawiał. Podobno ta torebka sięgała głęboko.
Berchen
9 maja 2023, 17:17Ciekawie piszesz, podziwiam aktywnosc.
ggeisha
9 maja 2023, 20:09Dzięki.
zlotonaniebie
9 maja 2023, 16:56Lubię Cię i lubię to co piszesz To trochę też mój świat 👍
ggeisha
9 maja 2023, 20:09Miło mi. Rozgość się :)