Jutro będę spała pierwszy raz w nowym mieszkaniu. Praktycznie wszystko już przewiozłam (z moich rzeczy). Dziwnie się czuję. W obecnym mieszkaniu mieszkam od 1974 roku. Wszystko tu jest moje. Znane. Owszem, wku@wia mnie, że codziennie muszę parkować na drugim końcu osiedla, bo wszystkie miejsca na mojej alejce są pozajmowane. Wkurzają mnie panie w Lewiatanach (bo mamy dwa) i wkurza mnie nowobudowane przedszkole wyglądające jak rozleciana kostka Rubika, które jest po prostu paskudne. Ale kocham to osiedle za zieleń. Kiedyś moje dziecko miało na zadanie zrobić zielnik z liśćmi drzew. Na moim osiedlu rosną praktycznie wszystkie podstawowe gatunki drzew iglastych i liściastych. Wystarczyło więc wyjść z domu.
Teraz wszystko się zmieni. Nowa dzielnica, nowi sąsiedzi. Mieszkanie mam wypasione. Pokój jak z magazynu. Podziemny parking, więc koniec walki o miejsce, oraz odśnieżania. Cieszę się, ale też żal mi. Przywiązanie.
Nie mogę sobie wyobrazić, że po MOIM domku będą chodzić obcy ludzie. Będą tu mieszkać i spać. To takie dziwne.
Okej.
Wracając do tematyki. Ostatnio chodzę pełna zdziwienia. Stosowałam w życiu dziesiątki diet i zawsze potem miałam jojo. Tyłam pomimo ruchu. Najwięcej zgrubłam trenując do maratonu.
Od przeszło roku trzymam wagę bez kontroli tego co i ile jem i bez ważenia się. W każdym razie ubrania noszę stale te same bez uczucia opinania. Jem na co mam ochotę. Praktycznie codziennie jakieś zbędne węgle, słodycze itp. Czemu więc nie buduję masy? Sądzę, że sekret pogrzebany jest w psychice. Po prostu nie czuję żadnej presji, więc nie pożądam nieograniczonych ilości jedzenia. Potrafię zjeść kawałek lub rządek gorzkiej czekolady i resztę zostawić. Kompletnie bez żalu i wyrzeczeń. Poza tym nie odmawiam sobie niczego. Chcę masło, to jem masło. Mam ochotę na orzechy? To wszamam paczkę pistacji. I jestem szczęśliwa. Żadnych wyrzutów sumienia, jak kiedyś. Jedzenie cieszy mnie i odżywia.
Jak to pięknie można współpracować z własnym organizmem. Zaufać mu, nie wywierać presji.
Za równo 3 tygodnie wyfruwam do AU. Jeszcze tego nie czuję. Nawet nie wiem ile i czego spakować. Wiem, że muszę kupić tacie jakieś książki pod choinkę. Ale nie mam pojęcia jakie.
Ja się ostatnio rozsmakowuję w drugim tomie drugiej serii "Komornika" Gołkowskiego, czyli "Arenę dłużników". Słucham audiobooka na raty, żeby na dłużej starczyło. Ale to za mocne dla mojego taty. On chyba woli jakieś biografie, przygodówki itp. Hm.
Sunniva89
28 listopada 2022, 11:11Gratulacje nowego mieszkania, nowie mieszkanie to zawsze powiew świezości ale rozumiem sentyment do starego
kasiaa.kasiaa
27 listopada 2022, 08:10Gratulacje, niech w nowym miejscu Ci się wiedzie 🥰 Człowiek się przywiązuje. Ja do starego domu też mam wielko sentyment, do swojego pokoju 😊
fiona1971tlen.pl
26 listopada 2022, 13:49Ja też mieszkałam od 74 w bloku na jednym osiedlu. Rok mieszkam w domu. Pracuję na tym osiedlu gdzie mieszkałam i już bym tam nie chciała wrócić
KaJa62
26 listopada 2022, 10:36Przeprowadzasz się na większe? i lepsze i Ci żal, wydaje mi się ze szybko zaakceptujesz nowe i bardziej wypasione jak piszesz, tez mi się wydaje że jedzenie bez spiny i psychicznego podtekstu nie powoduje tycia, tez tak miałam gdy 12 lat temu schudłam i wiele lat trzymałam wagę,
PACZEK100
26 listopada 2022, 08:56Wielka zmiana w twoim życiu. Pewnie ciężko będzie zmienić otoczenie.