To będzie moja piąta wizyta w Australii. Trzecia w lecie.
Zaczęło się od tego, że moi rodzice i siostra przeprowadzili się tam, kiedy ja kończyłam studia. Nie chciałam jechać z nimi, bo tu miałam swoje życie.
Pierwszy raz poleciałam do nich sama, pamiętam, że brałam urlop w grudniu. To były najbardziej szokujące wrażenia, bo wszystko było nowe, inne, interesujące.
Drugi raz byłam z mężem, w wakacje. Też było fajnie, bo była zima i kwitły inne drzewa i kwiaty. No, takie zimy, jak u nas obecnie. Nie ma upału, ale nie na też mrozu.
Trzeci i czwarty raz byłam z każdą z córek. Ze starszą zimą, z młodszą latem.
Oczywiście, w Australii jest wszystko na odwrót. Jest noc, kiedy u nas jest dzień i lato, kiedy u nas zima. Słońce wschodzi na zachodzie i chodzi się do góry nogami.
Węże i pająki. Są. Węże zazwyczaj zwiewają, przy czym ja gady lubię. Są też takie mega duże jaszczury. Te smoki, które podnoszą główki - moja siostra je oswaja. Przychodzą do niej do domu z buszu i wchodzą jej na ramię. A ona je karmi owocami. I takie płaskie jak flądry, szerokie jak dłoń, z granatowo-fioletowymi języczkami. Te dają się złapać, bo są ciężkie i powolne.
Pająki to odobny rozdział. Nienawidzę, boję się i omijam szetokim łukiem. Dlatego wolę lato, bo te paskudy siedzą na zewnątrz. Zimą lubią włazić do pomieszczeń, żeby się ogrzać. Największym i najczęstszym okropieństwem (chociaż całkowicie niegroźne) są spachacze - według ich nazewnictwa - huntsman. Wielkie jak dłoń, nie takie powolne i grube jak ptaszniki, bardziej podobne do naszych kątników, tylko większe i brązowe. Jak ktoś chce, to niech sobie wygugla, ja wolę o nich zapomnieć. Raz byłyśmy z siostrą u jej kolegi w domku w Queensland. On taki eko i przyjaciel natury. Spałyśmy tam, jego nie było. Pamiętam, że na suficie siedziało 13 takich potworów. Całą noc budziłam się i je liczyłam. Jak było mniej, to świeciłam światło i przeglądałam posłanie. Nie wiem, czemu nie przyszło mi do głowy, że może kolejne tam przyłażą z zewnątrz. No ale najgroźniejsze są red-back, czyli ichniejsze czarne wdowy i lejkowce. Te drugie zazwyczaj siedzą gdzieś schowane, ale red-backi widziałam na moście i raz przywlokłam na ubraniu z lasu. No, nie gryzą ot tak, ale jad bywa groźny i trzeba brać surowicę, jak dziabnie.
Tyle paskudztw i zagrożeń (oczywiście jaszczurki są jak najbardziej przyjazne i urocze). Krokodyle żyją w innej części Australii. Reszta to bajka. Kolorów ptaków, kwiatów itd. nie da się wysłowić. Papużki tęczowe, lory, ogromne białe kakadu, ale też różowe, czerwone krimsony, wszystko to przylatuje na balkon i krzyczy o ziarna. Kakadu wchodzą do domu, a te małe tęczowe karmimy z dłoni. Miałam też zaprzyjaźnionego possuma (po polsku to chyba opos, albo kitanka lisia) - taki torbacz nadrzewny, lubi owoce i łazić po dachach. Ja mu dawałam chleb z miodem, a on dawał się głaskać i podchodził z nienacka polizać mnie po stopie.
W buszu kangury i kolczatki. Koale rzadko można spotkać. Raz byłam świadkiem ich odgłosów. Ryczą jak stado dzików.
Ach, i kookaburry. Te to potrafią zrobić koncert! To takie duże ptaszki z gatunku zimorodków. Ich odgłos przypomina śmiech. Jak jeden zaczyna, to inne się dołączają. Brzmi to niesamowicie.
W tym roku może odwiedziny nową posiadłość mojej siostry na niezwykłej magnetycznej wyspie. Podobno płynąc tam kompasy wariują. Ona kupiła ze swoim chłopem ten domek, bo to na rafie koralowej, a oni nurkują. I mają jacht, którym tam popłyniemy. Mamy też w planie, jak czasu i kasy wystarczy, polecieć na Nową Zelandię. Co ciekawe, tam nie potrzeba wizy, a do Australii tak. Ale obecnie bardzo łatwo się wizę dostaje. Kiedyś trzeba było zaproszenia, jeździć do ambasady i jeszcze przekonywać urzędników, że naprawdę się musi wyjechać.
Na lotniskach robią cyrki, nie wolno pod żadnym pozorem wwozić żadnych owoców, warzyw, w ogóle żywności, nawet kanapki zabierają.
Jak mi się jeszcze coś przypomni, to dopiszę.
Będę mogła znowu Nowy Rok przywitać 10 godzin wcześniej. Na plaży. Heh.
kasiaa.kasiaa
4 listopada 2022, 21:28Szczęśliwej podróży i udanego pobytu 😊
Sunniva89
4 listopada 2022, 13:19wyguglałam tego huntsmana, kurde widze że niektóre okazy są ogromne o_O
Sunniva89
4 listopada 2022, 13:16z ciekawością przeczytałam cały ten wpis, zycze ci kolejnej udanej podróży do Australii a zapowiada się mega ciekawie :) moim marzeniem jest zobaczyc Australię, może kiedyś : ) ja pająków juz nie zabijam i nie wynosze z domu bo na ich miejscu zawsze przyłażą nowe... mieszkam przy lesie więc mam ich od groma, ale zauwazylam ze jak trzymam te stare w domu to nowe sie nie pojawiają, każdy pająk ma swoje miejsce w domu :) dodatkowo mamy stonogi z hgatunki parecznik które zżerają nam te pająki... natura sama wie : )
Kaliaaaaa
4 listopada 2022, 07:43Brzmi bardzo interesująco... Ja mam słabość do Australii od dziecięcej lektury Tomka w krainie kangurów:) ale czy kiedyś przezwycieze strach przed pająkami to nie wiem... Spachacza nie gugluje- moja ciekawość ma swoje granice jednak...albo to odwaga:)
equsica
4 listopada 2022, 01:08Z jednej strony zazdroszczę z drugiej storny pająki mnie przerażają.
karlsdatter
3 listopada 2022, 21:15W życiu. Tego zwykłego z chudymi nogami boję się zabić i wołam faceta. W oknach moskitiery i wszystko psikane płynem na pająki. Jak to czytam to mi słabo. Podziwiam, ja bym za dopłatą bała się wysiąść tam z samolotu.
laveau
3 listopada 2022, 20:36Wyguglałam spachacza, żałuję.
klemensik
3 listopada 2022, 19:29Siostra mojego męża mieszka 18 lat w Anglii. Męża ma z Mauritiusa. Ale cała jego rodzina mieszka w Australii. No i 10 listopada wylatują tam na stałe.....
Opalinka88
3 listopada 2022, 16:04Mój brat był wAustralii 3 tygodnie, był mega zadowolony :)
PACZEK100
3 listopada 2022, 13:50O ale fajnie, chociaż pająków nie zazdroszczę:)
izabela19681
3 listopada 2022, 12:54No cudnie!, ale tymi wężami i pająkami to mnie nastraszyłaś. Brrr
dzanulka
3 listopada 2022, 11:16Jedno z moich marzen- odwiedzic Australie :) Moze kiedys ..
tara55
3 listopada 2022, 09:55Super wpis. Wszystkiego najlepszego z