Mija rok od czasu, kiedy przestałam liczyć kalorie i kontrolować miskę. Przez ten rok nie ważyłam się, ale po ubraniach i odbiciu w lustrze sądzę, że nie przytyłam. Waga pewnie zmieniała się tak do 3-4 kg raz w górę, raz w dół i ostatecznie jest cały czas tak samo.
Przez ten rok jadłam słodycze, praktycznie codziennie, piłam alkohol, to już zdecydowanie rzadziej, jadłam orzeszki, przekąski, sporo serów. Czemu więc nie przytyłam? Czemu poprzedni rok, ten epidemiczny dał mi ogromny przyrost tkanki tłuszczowej, a ten nie?
Czym się to różniło?
1. Porządek w głowie?
W tym roku nie odchudzałam się. Nie stosowałam żadnych diet, żadnych wykluczeń (poza mięsem, ale tego nie jem od 20 lat). Nie byłam głodna. Jadłam na co miałam ochotę z pełną przyjemnością bez nawet minimalnych wyrzutów sumienia. Jadłam i o północy i bezpośrednio przed snem. Bo tak lubię. Ale nigdy nie jadłam z powodów emocjonalnych, w sensie nagradzania się lub karania za coś. Nie miałam ani raz kompulsów, chociaż zdarzało się jeść duże porcje, bo było dobre.
2. Zmiany i nowe nawyki?
Moja dieta, choć bardzo różnorodna była dość uboga w pszenicę. Nie żebym ją wykluczała i świadomie eliminowała. Po prostu jestem grymaśna - pieczywo lubię tylko w postaci piętek chleba wieloziarnistego, od jakiegoś wielkiego dzwonu jadłam bułkę, bagietkę itp. albo np. biszkopty. Jadłam. Ale nie codziennie, tak ot, sporadycznie. Sporo jadłam wafli, płatków itp. kukurydzianych. Ale też nie regularnie.
Białko. Dużo białka. Twaróg, tłusty - codziennie na śniadanie ok. 200g. Żółte sery. Batony proteinowe itp. Myślę, że to dobiałczenie bardzo dobrze mi robi.
Tłuszcz. Przestałam się go bać. No, masła nie używam wcale, bo nie mam go czego. Ale klarowane masło, oliwa, orzechy - codziennie mi towarzyszą.
Owoce, warzywa - codziennie. Ale to zawsze tak jadłam.
Alkoholu pijam mniej. Powodem jest to, że zawsze po alkoholu mam zaburzenia snu - wyższy poziom stresu.
Właśnie.
3. Sen
Dbam i kontroluję sen. Niestety, nie zawsze udaje mi się przespać wymagane 7 godzin, ale nawet te 6 śpię dobrze, spokojnie z dobrymi udziałami poszczególnych faz snu.
4. No i sport.
I tu chyba leży pies pogrzebany.
Poprzedni rok miałam dużo ruchu. Codziennie 20 km chodziłam. A w tym roku mniej, ale na wyższym tętnie. To znaczy, 3 razy w tygodniu bieg. Same spacery nic nie dają. Trzeba się spocić i zmęczyć!
5. Spontan
A najważniejsze to to, że nie czuję się pod żadną presją. To, jaki mam tryb życia jest dla mnie normalne, automatyczne, a przede wszystkim wygodne i satysfakcjonujące.
Następny wpis będzie o Australii, obiecuję :)
kasiaa.kasiaa
22 października 2022, 10:19Fajnie że się odnalazłaś. Ja muszę się pilnować, nie mam takiej samokontroli 😊
ggeisha
22 października 2022, 15:18Ja właśnie też nie mam. To wszystko kwestia nawyków.
Mantara
21 października 2022, 21:18Najważniejsze to znaleźć sposób na siebie, odkryć co służy konkretnie nam, bo szablony się sprawdzają ale nie u wszystkich. A większość nas, tych tutaj, to wyjątki od reguły.
ggeisha
22 października 2022, 15:19Dokładnie.
zlotonaniebie
21 października 2022, 17:24Jak to dobrze znać swoje potrzeby i żyć tak jak się chce. Ale mądrze, bez rozpasania. Gratuluję świadomego jedzenia. I czekam na Australie:))
KaJa62
21 października 2022, 17:11Najważniejsze ze wiesz czego chcesz i robisz tak jak chcesz, gratuluje równowagi i samozadowolenia
Berchen
21 października 2022, 16:53pieknie, gratuluje pieknego roku:)