Dzisiaj 18 km spacerku po górkach i do empika, po nową płytę Imagine Dragons - naprawdę nie wiem, jak mogłam przeoczyć jej premierę! No ale mam. Musiałam zdublować poprzednią, bo była w dwupaku. No nic, Dragonsów nigdy dość. Nawet miałam ze Starszą jechać do Gdyni na Open Festiwal na ich koncert, ale niestety, u mnie były egzaminy, daleko to okrutnie, nawet samolotem byłby straszny kłopot. No więc kupiłam, a idąc do tego empika przesłuchałam całość dwukrotnie ze Spotify.
Upał 32 stopnie. Ale ja w swojej pomysłowości wzięłam flaszkę z herbatką owocową na zimno z kostkami lodu, litrowy termos z wodą z lodem i półlitrowy z kawą. Do tego kilka kostek lodu na łeb, na to czapka z daszkiem i... zmarzłam!!! Serio. W lesie napadło mnie stado strzyżaków sarnich, bo się głupio ubrałam pod kolor saren i się biedactwa pomyliły. Więc musiałam to goowno ściągać po jednym. No ale i tak kocham las. Jest taki magiczny i pełen energii wprost do czerpania.
Potem trening ogólnorozwojowy, przedostatni przed przerwą, albo w ogóle. Mam nagrane treningi od sierpnia u.r. więc dam sobie w sumie radę bez trenerki online.
Á propos roku. Zauważyłam, że mam przesuw o 1 rok. Co ciekawe, do przodu! Byłam świecie przekonana, że mamy 2023 r. Moje starsze maleństwo kilka dni temu miało urodziny i ja w swojej ignorancji sądziłam, że jest o rok starsze. Ale tak mam od kilku lat. Ciekawe. W sumie to fajnie, bo jak sobie uświadomię, że jest rok w tył, to zyskuję rok 🤪.
Dobra.
Przedstawiam moją godzinną produkcję. Tym razem gwasz. Bo tło płótna jeszcze nie wyschło.
Miłego.
Edit: A to ten sam obraz w dziennym świetle i ramce:
Mantara
21 lipca 2022, 07:42Piękny taki czas dla Ciebie.