Taki kontrowersyjny tytuł, bo przecież wszyscy wiedzą, że kiedy osiądzie się w bezpiecznym sielankowym życiu, to dopiero sadło zacznie się odkładać!
Ale czy bezpieczne sielankowe życie daje szczęście? Hmm?
To zobaczmy na drugą stronę medalu: tyją ludzie nieszczęśliwi. Zatem, jest to kolejne potwierdzenie teorii, że diety powodują tycie. Jeśli stosujesz dietę, którą Twój organizm odbiera jako karę, bat, nacisk, stres, wówczas zrobi dokładnie wszystko, żeby się spod tego kieratu wyrwać. Schudniesz, oczywiście, ale po pierwsze, jakim kosztem? A po drugie musisz być czujny i uważać na to co jesz do końca życia, bo NIE JESTEŚ PRZYJACIELEM SWOJEGO ORGANIZMU! Nie, nie staniesz się magicznie szczęśliwy kiedy schudniesz. Da Ci to chwilowe poczucie sukcesu, ale konflikt wewnętrzny pozostanie z Tobą. Możesz też próbować napędzać swoje życie wspomnieniami. Kiedyś coś ci się udało, to daje pozytywny nastrój. Ale to było kiedyś. Teraz jest teraz. To, i TYLKO TO, co może dać w życiu szczęście, to życie chwilą obecną. Teraz. Dlatego, żadne durne diety! Kochaj i odżywiaj swoje ciało. Daj mu zdrowy pokarm, daj mu ćwiczenia, które sprawiają Ci radość. Żyj terazniejszością, a ciało rokwitnie i odwdzięczy się zgrabnością, zwinnością i pięknem.
Jeśli ma się być szczęśliwym, trzeba pozbyć się nałogów. Nałogi są jak plasterki naklejane na poważną ranę. Nie pomogą, tylko zamaskują to, co gnije i boli. Nałogiem jest jedzenie śmieci, jest facebook, są nieprzemyślane zakupy, że o paleniu i alko nie wspomnę. Bieganie? O, to ciekawe zagadnienie. Tak. Ale. Podobnie jak z jedzeniem - dopóki sprzyja zdrowiu, jest OK. Jeśli zaczyna zakłócać życie, to nie jest OK.
Tak się zastanawiałam, w jakich sytuacjach nie odczuwam głodu, wręcz jedzenie mogłoby nie istnieć?
- choroba, taka silna, migrena, krwotoki, anemia
- głodówka, ketoza, odżywianie wewnętrzne, czyli niedobór węglowodanów
- ćwiczenia aerobowe i anaerobowe, w trakcie ćwiczeń i jakiś czas po (to chyba efekt spalania tkanki tłuszczowej, czyli jakiś rodzaj ketozy)
- silny stres, trauma
- flow - może się pojawić w różnych sytuacjach, ja miewam w czasie pracy - nie mam kompletnie czasu czy myśli o jedzeniu, ba, często nawet do WC nie pójdę, dopóki nie skończę jakiegoś etapu.
Nie wiem w zasadzie po co o tym piszę. Nie chodzi o to, żeby to wykorzystywać. Ot tak, poznawczo.
A na koniec taka refleksja dotycząca prokrastynacji:
Dlaczego nie zamienić "od jutra zacznę nowe, zdrowe życie" na "jutro sobie zjem ten smakołyk"?
_________________
A oto raport z mojej tygodniowej aktywności:
Poniedziałek: 19,44 km marsz, 309 m wznios, 1305 kcal, 6 km bieg, 449 kcal
Wtorek: 21 km marsz, 746 m wznios, 1484 kcal
Środa: 20,00 km marsz, 74 m wznios, 1206 kcal; trening ogólnorozwojowy 50 min, 361 kcal
Czwartek: 20,06 km marsz, 92 m wznios, 1194 kcal, trening ogólnorozwojowy, 52 min, 412 kcal,
Piątek: 32,52 km marsz, 281 m wznios, 2027 kcal
Sobota: 32,00 km marsz, 998 m wznios, 2383 kcal
Niedziela: 10 km bieg, 706 kcal, 14,2 km marsz, wznios 403 m, 1150 kcal
Taka ot, radosna dyscyplina 😊
fit_gocha
25 kwietnia 2022, 12:24Super aktywność brawo!
CuraDomaticus
25 kwietnia 2022, 09:57szczęśliwi czy nieszczęśliwi jesteśmy "skazani" na rozwagę :)
Julka19602
25 kwietnia 2022, 07:14Fajna już masz wagę. Gratuluję aktywności. Żeby ja zrobiła chociaż 50% tego to bym była zadowolona. Len ze mnie. Pozdrawiam.