W ostatnią sobotę współorganizowałem Jesienne Marsze na Orientacje - dla mnie połączone z bieganiem po lesie. A oto krótka relacja:
Aktualizację terenu rozpocząłem już w maju, jeżdżąc po lesie rowerem. Znalazłem kilka dróg, ścieżek i przepustów, których nie było na żadnych mapach. Postanowiłem zrobić własną mapkę. Prostą i super aktualną. Ale jak na takiej mapie przeprowadzić zawody dla nieco bardziej doświadczonych zawodników? To proste - niech zapamiętają mapę i wtedy nawet bardzo prosty układ ścieżek stanie się trudniejszy.
Trasę rozwiesiłem w czwartek wieczorem. Chodziłem razem z sześcioletnią córeczką po ciemnym lesie. Pod koniec rozwieszania trasy córeczka wyznała: "wiesz tato, trochę się bałam ciemności".
W sobotę miałem mało czasu. Córeczka miała urodziny i obiecałem szybko wrócić na dmuchanie świeczek. Plan był prosty: przeprowadzam jeden etap i wracam biegiem (dosłownie, jako trening biegowy) do Kolbuszowej. "Mój" etap przeszedł bardzo sprawnie - po godzinie było już po wszystkim. Niektóre drużyny potrzebowały na bezbłedne przejście całej zapamiętanej trasy nieco ponad dwadzieścia minut. Sprawdzenie kart (połowa bezbłędna) i już byłem wolny. Ale skoro poszło mi tak szybko, to może wystartować w jakimś etapie i dopiero wrócić?
Łukaszowi bardzo podobał się jego etap dla TM: Układ współrzędnych. Postanowiłem wziąść w nim udział. 9 minut zajeło mi rozpisanie punktów i następnie w 42 minuty przebiegłem całą trasę.. Łącznie etap zajął mi 51 minut (przy limicie czasu dla TM: 80 min).
Następnie skusiłem się jeszcze na etap Mirka: OCADzik. Tym razem musiałem już wracać do domu, więc ustaliłem z Mirkiem - dostaje mapę i biegnę do domu. Po drodze szukam klika punktów, a jako czas mety wpisuje czas wybiegnicia z drugiej strony lasu. A potem już prosto do Kolbuszowej na urodziny córeczki. Po chwili namysłu postanowiłem spróbować znaleźć wszystkie punkty - w kolejności jakiej będzi mi pasować w drodze do domu. Znalezienie wszystkich punktów zajeło mi 35 minut biegu, po następnych 6 opuściłem las (łącznie 41 minut). Dobiegnięcie do domu zajęło mi łącznie 68 minut i zdążyłem dobiec zanim na urodziny przyjechali goście.
Wieczorem wysłałem Mirkowi liste punktów z karty startowej - i okazało się, że był jeden "towarzysz" na LOP'ce. Biegłem i nie mierzyłem odległości - to pewnie dlatego. Co do czasu - w żaden sposób nie należy porównywac go z czasami zawodników - ja las na Świerczowie znam bardzo dobrze. Systematycznie w nim biegam i biegając zastanawiam się: gdzie tu warto powiesić lampion? W efekcie według mapy biegałem "na pewniaka", a łamigłówki Mirka (obroty wycinków) potrafiłem rozwiązać już na starcie etapu.
Więcej na stronie:
http://salamandra.turystyka.pl/index.php?page=jesienne-marsze-na-orientacje