W sobotę przebiegłem Półmaraton Marzanny. Sam bieg w moim wykonaniu nie miał jakiejś specjalnej historii. Za to tak zwane "okoliczności" były interesujące. Dość napisać, że mieszkając pod Rzeszowem do Krakowa pojechałem przez Wrocław.
W piątek byłem umówiony z klientem we Wrocławiu. Po drodze kilka telefonów i przełożenie spotkania na bardzo wczesny poranek. Porozmawiałem z klientem, zrobiłem swoją robotę i jadę do znajomych pod Katowicami. Od Opola zaczynają się opady śniegu z deszczem, a potem samego śniegu. Przed Katowicami niemal wszystkie tablice informacyjne na A4 zasypane mokrym śniegiem. Nie wiadomo gdzie skręcać, nie wiadomo co pokazują znaki drogowe. Biały znak ostrzegawczy, ale przed czym ostrzega? Pasy ruchu niewidoczne.. Gdy dojechałem do znajomych było już z 10 cm śniegu i ciągle padało. Martwiłem się jak dojadę do Krakowa. Miło spędzone kilka godzin, krótki sen i w drogę.. A tu niespodzianka: na Śląsku śnieg, a w Krakowie "tylko" chłodny deszczyk. Bez problemów trafiam na Błonia, odbieram nr. startowy i idę szukać czapki z daszkiem, coby mi na okulary nie padało. "Sklep biegacza" oferują mi czapeczki "z logo" za 69,90 zł. W promocji za 60 zł.. Sklep odzieżowy - brak czapeczek. Zostało pół godziny do startu, a ja szukam czapeczki i to w dośc odległej okolicy. W drodze powrotnej wchodzę do sklepu z pamiątkami i kupuję biało-czerwoną czapeczkę "Polska" z Orłem, za 23 zł.. Szybki marsz do samochodu, przebranie się i "rozgrzewka" na start.. Ale już z daleka widzę, że się spóźnię - strzał, pierwsi biegacze ruszają, a ja jeszcze 100 metrów od startu.. Truchcikiem dobiegam do lini startu i przebiegam ją razem z ostatnimi szeregmi startujacych.
Przebiegłem 6 kółek w równym tempie ok. 10 km/h (poszczególne okrążenia od 20:30 do 21:30). Trochę rozmawiam, próbuje utrzymać się nieformalnej grupy na 2h - ale uznaję, że to trochę za szybko. Biegnę w swoim tempie. Długo planowany atak na 2 godziny nie doszedł do skutku. Po emocjonującym tygodniu bieg potraktowałem rekreacyjnie. Czas ok 2h 6 min w pełni mi odpowiada.
Potem powrót (pierwszy raz kierowałem samochodem po 20 km biegu). Bałem się trochę jak będą reagowały moje nogi - ale obyło się bez większych problemów. Tylko kolano trochę cierpło - ale krótkie wyprostowanie nóg i problem minął. Dojechałem do domu i zostałem "zatulony" przez moje dzieci, które nie widziały tatusia od 3 dni..
yoaannaa
21 marca 2011, 18:36Niezły weekend miałeś :D brawa za półmaraton :D ja nie umiem tak szybko biegać - naprawdę jestem pod wrażeniem!!
mate1
21 marca 2011, 11:29jeszcze raz gratulacje
pestka7878
21 marca 2011, 11:23Godne podziwu i szacunku:)