Wczoraj w czasie treningu karate Sensei musiał wyjść wcześniej. Trening poprowadziła Sempai Małgorzata (1 kyu). Ponieważ bardzo Jej się spodobał aero kickboxing (jest głównym organizatorem zjazdu/seminarium w najbliższą sobotę) postanowiła nam zrobić rozgrzewkę w postaci zajęć aerobowych.
Rozgrzała nas skutecznie.
Potem nas przegrzała.
A niektórych to nawet ugotowała do czerwoności.
Ostatecznie "rozgrzewka" trwała prawie godzinę, a potem było 15 minutowe "omówienie zajęć" po którym rozeszliśmy się do domów. Wrażenia mam bardzo pozytywnę, mimo pewnych trudności "obiektywnych". Ale jeżeli tylko będe konsekwentnie stosował metodę "Mnie muzyka w tańcu nie przeszkadza" będzie dobrze. Zajęcia są intensywne i znacznie lepiej przygotowują do biegania niż karate. Jak intensywne? Ja oceniam na podstawie dzisiejszego samopoczucia, że 55 minut ćwiczeń odpowiada +- przebiegnięciu przeze mnie w tym czasie ok. 8,5-9km. Jest to dla mnie spory wysiłek, na spokojnym treningu (wybieganie) robię w tym czasie ok 7,5-8km, a biegnąc "na maxa" na zawodach przebiegłem w tym czasie dyszkę.
Większość współćwiczących miała problemy kondycyjne, co z radością informuję mnie nie dotyczyło. Spokojnie mógłbym ćwiczyć drugą godzinę. Gorzej było z synchronizacją ruchów - ale tu przy prostych ruchach dawałem sobie radę. Prawdziwe problemy miałem z synchronizacją kilku kolejnych technik. I z rozciąganiem - moją słabą stroną.
Ogólnie podobało mi się bardzo, a to oznacza, że w najbliższej przyszłości czeka mnie trudny wybór: aero kickboxing czy karate. Nie dam radę pogodzić jednych i drugich zajęć. Karate: poniedziałek, środa. Aero kickboxing: wtorek, czwartek. Na 4 treningi (+ biegi) rodzina mi się nie zgodzi. Zresztą czuję sam, że było by to przegięcie. A dodatkowo za tydzień otwierają mi basen pod domem. I systematycznie otrzymuję informację o odbywających się w okolicy marszach na orientację.
W sobotę "seminarium aero", a potem się zobaczy: http://www.karatekolbuszowa.pl/