Dzisiaj bez takiego typowego cardio, bo kurczę w końcu robię przerwę w treningu żeby nabrać mocy i nie można codziennie godzinki pływać, jeździć na rowerze, bo nigdy się nie zresetuję. xD Chociaż 6 razy w tygodniu na małych obciążeniach powinno być ok. Dzisiaj relaksacja- 75min jogi. Tzn. miała być vinyasa power yoga, z było zastępstwo i instruktor powiedział, że zrobi streching powięziowy. Super wyszło! Bo rehabilitant kazał udo rozciągać, tego potrzebowałam. Tak się powyginałam, że czułam się jak po dobrym masażu. :)
Co do diety to coraz częściej zaczynam czuć się pełna, więc myślę, że powoli będę obcinać żarcie, ażeby efekty jakieś zobaczyć. :P Szczególnie tak gdzieś do czerwca, póki nawet lekko nie biegam i tej aktywności jest mało.
1. smoothie (garść szpinaku, 50g awokado, banan, czubata łyżka serka grani), kawa z mlekiem 1,5%, sucha bułka pełnoziarnista
2. bułka pełnoziarnista z pstrągiem wędzonym i papryką, 225ml soku buraczkowego
3. 25g migdałów, 2 marchewki, małe jabłko
4. 100g twarogu Capri, ok. 1/2 szklanki ugot. ciecierzycy, 100g szpinaku, 100g mieszanki dynia-marchew, cebula, czosnek, ostre przyprawy i odrobina oleju kokosowego
5. 2 wafle ryżowe
6. 2 wazówki zupy ( na garnek dałam 1l wrzątku, pęczek białych szparagów, 1/2 selera, pietruszkę, marchewkę i łyżkę oliwy), 250g serka homogenizowanego z łyżką kakao naturalnego, 2 wafle ryżowe
Z aktywności to rowerek na siłownię i ta joga 75min, ale nw czy rozciąganie zaliczać do aktywności, bo to bardziej relaksujące niż męczące i tych kcal to się za wiele nie spala. :)
Za to bardzo się zmęczyłam przy zadaniach z matmy, więc myślę że -500kcal do bilansu. haha :P Nie no tak serio, to kiedyś wyczytałam, że mózg spala podobną ilość kcal kiedy myślimy o tzw "niczym" i podczas grubej rozkminy, więc praca umysłowa nie jest wysiłkiem kosztownym energetycznie ( rozumiejąc energię jako pojęcie fizyczne, dżule, a nie to zjawisko, które zwykliśmy nazywać energią na co dzień :)).