Zdecydowałam się na osobiste samobójstwo. Nie wiem czemu, ale taka banalna rzecz jak wyjście do restauracji z J. (nowa kumpela) wzbudziło we mnie tyle emocji (jakich? Nie potrafię określić), że denerwowałam się pół nocy i ledwo spałam. Umówiłyśmy się na sobotni obiad na starym mieście. Potem miałyśmy iść nad Wisłę na spacer i spotkać się z M. u niej w akademiku. Dzień wcześniej zaplanowałyśmy, ze obiad zjemy w "Prowansji". Ogarnęłam menu i dokładni przemyślałam co zjem-pomidorowa i do tego bukiet gotowanych warzyw ewentualnie warzywa zapiekane ale bez sosu serowego. Jednak całkowicie przypadkiem trafiłyśmy do "Metropolis" i to co tam przeżyłam wzbudziło we mnie napad pewne paniki. Zamówiłam pomidorową z płatkami migdałowymi i pieczone buraczki z serkiem wiejskim, rukolą, migdałami i chlebkiem naan.To co dostałam mijało się z moją wizją tych dań. Pomidorowa była chyba raczej pastą pomidorową na bazie jakiegoś sera-chyba mascarpone bo czułam go bardzo dokładnie, do tego zabielony śmietaną. Buraczki były chłodne-chociaż to najmniejszy problem- i dosłownie pływały w oliwie. Rukola była od niej cała mokra. Nie dałam rady. Odłożyłam ją na brzeg talerza. Kremu tez musiałam zostawić. Szczególnie część ze śmietaną. J. zamówiła makaron ze szpinakiem i łososiem. Też jej nie podszedł. Mam nadzieję, że chociaż nie dałam wykryć swojego strachu. Starałam się śmiać, ale cały czas czulam jak trzęsie mi się ręka.Wciąż miałam w głowie- Jejku jakie to est okropnie tłuste. Żeby uniknąć takiej sytuacji starałam się wybrać to, co wydawało się "bezpieczną alternatywą" i jak zwykle to okazało się zgubne. Przeszło godzinny spacer po posiłku trochę mi pomógł. Uspokoiłam myśli, ale skutkiem tego chyba zwichnęłam kostkę, bo do M. ledwo doszłam.
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
Yamisa
13 października 2015, 12:41Oj też przez to przechodziłam i w sumie rozumiem Cię... Mam nadzieję, że będzie wszystko w porządku i nadejdzie czas, że będziesz odczuwać zawsze radość patrząc na jedzenie :) W każdym razie trzymam kciuki za Ciebie :)
Hiroki
11 października 2015, 15:39Co za obrzydlistwo :/ Pamiętam, jakiś czas temu byłam w restauracji - ktoś za mnie wybrał i zapłacił, nieuprzejmie byłoby odmówić... Ale jak zobaczyłam tego cieknącego tłuszczem kurczaka to się dosłownie popłakałam. Jedzenie na mieście to ZUUOOOO
flaviadeluce
11 października 2015, 22:30zależy jeszcze gdzie. Jakiś czas temu byłam z rodzicami "U flisaka" i dania były smaczne-dobrze doprawione z dużą ilością ziół, aż pachniało, i do tego ładnie podane
kawonanit
11 października 2015, 10:55Fakt faktem, że nad postrzeganiem jedzenia oraz siebie musisz jeszcze popracować, ale to Twoje zamówienie wygląda szalenie nieapetycznie.....Przykro się czyta o Twoich zmaganiach :( To ogromny problem, którego nie jestem w stanie ogarnąć :( Jednak dobrze Ci idzie, trzymam kciuki za jak najszybszy sukces!! :)
flaviadeluce
11 października 2015, 22:31jakość zdjęć też nie najlepsza.
laauraa
11 października 2015, 07:59Pamiętam jak kiedyś przeżywałam to samo.. Z karty nie wybierałam tego na co miałam ochotę, a to co wydawało się "najbezpieczniejsze". I tak jak piszesz w rezultacie później żałowałam bo i tak było kalorycznie, a mniej smacznie. Poza tym ciężko było się skupić na rozmowie gdy w głowie tylko jedne myśli.. Straszne czasy. Ale w Twoim przypadku i tak dobrze, że wyszłaś! Zupa naprawdę wygląda na tłustą. tylko Ty jesteś tak chudziutka, że Twój organizm może tych tłuszczy potrzebować. A od jednego razu nigdy się nie tyje :( wyjdź z tego, życie jest lepsze chociaż teraz może się wydawać, że nie ma sensu :(
flaviadeluce
11 października 2015, 22:33Wiesz, z każdym dniem mam więcej świadomości że tracę życie, ale jakoś nie mogę znaleźć siły by 'zmienić szlak" i ide dalej