Witam 😀
1. Kalorie — 6/7 — No zdarzyło się podejść trochę za dużo. Cóż, bywa i tak.
2. Woda — 7/7 — Upały sprawiają, że piję aż za dużo i aż czuję, jak woda przelewa mi się w żołądku.
3. Spacery/marsze — 62.28 km — Tuptam sobie powoli.
4. Aplikacja: Fitness Kobiet — 4/4 — Nowa apka, całkiem przyjemna. Pojawiły się ćwiczenia, których nie było w poprzedniej aplikacji i są niemałym wyzwaniem, co mnie mocno cieszy. Przynajmniej się nie nudzę. Jestem zadowolona mocno.
A co do ćwiczeń, ma ktoś do polecenia jakiś zestaw na ramiona? Taki, żeby pozbyć się, a przynajmniej troszeczkę zmniejszyć zwisające pelikany. Bo żadnej porządnej aplikacji nie znalazłam, a przeglądnięcie YouTube'a zajmie mi jakiś rok.
5. Cardio — 60 min skakanka + 17 min biegu (2.4 km) — Ogarnęłam aplikację i teraz mogę biegać spokojnie. W tym tygodniu było o wiele lepiej, jeśli chodzi o pogodę, więc i przyjemniej się biegło.
Waga:
Sprzed tygodnia:
83.1 kg
Obecnie:
82.8 kg
Spadek:
- 0.3 kg
Mniej niż zazwyczaj, ale nie ma dramatu. Jako iż mamy połowę mięsiąca, zrobiłam pomiary i jestem z nich zadowolona.
Ogólnie to zaczynam się lekko stresować. Odczuwam irracjonalny lęk związany z obecną wagą. Przy moim poprzednim podejściu do gubienia kilogramów, które było niezbyt dobre (byłam tępą dzidą trochę), udało mi się dobić do wagi 82.3 kg. Późnej mój organizm był tak wykończony zbyt wysokimi deficytami, że się zbuntował. No i wtedy poszedł cały łańcuszek. Waga stanęła, motywacja umarła, aktywność fizyczna poszła w pizdu, a kilogramy powoli zaczęły wracać.
Oczywiście wiem, że jestem teraz o wiele mądrzejsza i w końcu odchudzam się "po Bożemu", ale jednak boję się, że tym razem także nadejdzie kryzys i znowu coś spartacze...
Głupie myślenie, ale trochę spędza mi sen z powiek. Z jednej strony jestem bardziej zmotywowana, by doprowadzić do momentu, gdy moja waga pokaże cyfrę 81 kg, a z drugiej boję się, że to nigdy nie nastąpi i te 82 kg to mój taki punkt graniczny nie do przejścia.
Następne kilka tygodni będzie mega ciekawe, już to czuję w kościach.
Do następnego, kobity 💪
cocoate
19 sierpnia 2020, 12:48Chyba każdy ma taką wagę do której dochodzi i spada motywacja, bo dalej zaczynają się schody. A nawet osiągając znacznie niższą, później w momentach słabości organizm bardzo szybko do tej wagi dobija i idzie w górę. Ja potrafiłam miesiącami trzymać się diety i ćwiczeń, a waga ani drgnie po dojściu do tych magicznych cyferek. Oznacza to, że coś trzeba zmienić. Wystarczy, że odkryjesz co to jest w Twoim przypadku, a znowu zacznie spadać ;) a czasem wystarczy najzwyczajniej w świecie więcej wody...
finebyme
20 sierpnia 2020, 07:17Obym tylko przetrwała ten spadek motywacji, który już nade mną wisi i straszy. Ale jestem dobrej myśli. Mam dużo małych rzeczy, które pomagają mi nie poddawać się chwilom zwątpienia. Jakoś to będzie 😊
marylisa
17 sierpnia 2020, 19:59Wierzę w Ciebie! Też mam podobne obawy, że sobie za bardzo poluzuję i potem nie będę potrafiła na nowo wskoczyć na właściwe tory.
finebyme
18 sierpnia 2020, 07:33Ja już tak trochę ślizgam się na granicy poluzowania i mocno z tym walczę, ale wiadomo, że nie zawsze się udaje. No nic, czas pokaże czy przetrwam ten cały stresujący okres czasu.
Agnusia93
17 sierpnia 2020, 17:05Dasz radę, trzymamy kciuki za ciebie:) Każda z nas chyba popełniała jakieś głupie błędy na początku jak zaczynałyśmy się pierwszy raz odchudzać.
finebyme
18 sierpnia 2020, 07:36Mam nadzieję, że dam radę 🙂 Te błędy będą mnie prześladowały do końca życia, wciąż jak o tym myślę to mi wstyd, że byłam taka głupiutka. Dobrze, że przynajmniej wyciągnęłam z nich jakąś lekcję i teraz wiem od czego trzymać się z daleka.
kklaudia1882
17 sierpnia 2020, 16:29Jeśli chodzi o ćwiczenia na ramiona to świetne zestawy mają na youtubie na kanale lumowell. Tu Ci wrzucam link do playlisty z ich ćwiczeniami na ramiona, ale mają tam świetnie pogrupowane te filmiki i szybko się szuka :) https://www.youtube.com/watch?v=oB1xSwdVMOQ&list=PLaxA48Zg-cDATm86k4JaV6iz-Q6vzt7TW A co do wagi to ja też mam taką "graniczną" wagę - u mnie to 80kg. Kiedyś jako nastolatka raz schudłam właśnie do 80kg i zaliczyłam jojo. Później przed poznaniem męża to samo - zrzuciłam 25kg i ważyłam 80kg żeby zaliczyć mega jojo i "obudzić się" na 120-tce. No i teraz znowu walczę i też gdzieś tam z tyłu głowy ten niepokój jest "co będzie jak znowu dojdę do 80-tki?". Ale nie ma co się martwić na zapas. Teraz jesteśmy mądrzejsze i jestem pewna, że tym razem nie będzie powtórki i uda nam się zwycięsko przebrnąć :)
finebyme
18 sierpnia 2020, 07:40O, bardzo dziękuję za ćwiczenia, później sobie pooglądam ❤️ Czyli coś z tą 80-tką jest, że nie tylko ja się jej tak obawiam. W sumie to sama tworzę sobie problemy, ale pamiętam aż za dobrze tę irytację, gdy waga stanęła i nijak nie dało się jej ruszyć. Teraz to tylko cierpliwość i dalsze trzymanie się planu może mnie uratować. I wiara, że będzie dobrze 😊
kklaudia1882
18 sierpnia 2020, 08:34Dokładnie - nie wolno się poddawać i trzeba cierpliwie dalej robić swoje. Ja teraz miałam taki kryzys, ale ogarnęłam się i waga ruszyła znowu. Także wierzę, że tym razem będzie dobrze :)