Dzisiaj rano waga pokazała 93.8kg. Czyli granica 94kg złamana.
Spadało ostatnio powoli, bo trochę zniechęcenie i znużenie dietą mnie dopadło - a Choko Bonsy wieczorem są takie smaczne... Mimo wszystko, pomimo jedzenia słodyczy, waga nadal leci. I tak w sumie nie przekraczam ok. 1200-1400 kcal, razem z czekoladkami, więc bilans się zgadza (choć trójglicerydy mi trochę skoczyły - postaram się je zbić więcej biegając, żeby organizm zagospodarował TGC będące nośnikiem energii w jakiś sensowny sposób).
A tak poza tym czuję się coraz lepiej, coraz więcej jestem w stanie przebiec (wczoraj prawie 5km ciągiem w czasie 32min, czyli małymi krokami zbliżam się do mojej życiówki na tym dystansie tj. 25min).
Dzisiaj spróbuję wieczorem czekolady nie jeść, a tymczasem szykuję się do biegania:)