Dziś nie byłam biegać- tzn. miałam zamiar iść ale pod wieczór- tak mi wygodniej. Wcześniej chciałam iść z siostrą na rolki, ale dopiero co wyszłyśmy na schody to zaczął padać deszcz i padało do końca dnia, więc nici z rolek i z biegania. Jednak pomimo tego, że nie mogłam iść biegać, nie załamałam się. Jadłam normalne dania ale nie do wydętego brzucha, 2000 kcal, a nie ponad 3000. Wieczorem przechodziłam przez korytarz, widzę placki stoją- budyniowiec i jabłecznik. Już mi coś mówi: Weź jeden nie zaszkodzi i już mówię co tam wezmę. Ale udało mi się!!! Nie wzięłam, mówię sobie: Nie bierz! Jutro będziesz żałować! I nie wzięłam! Yeah!!! W ciągu dnia zrobiłam sobie parę razy po 20 brzuszków. Waga wróciła mi już do 58 kg. Jestem już spokojniejsza, oby tak dalej! ;)
Najważniejsze teraz jest nie poddawać się i nie zniechęcać- nawet jak bym nie daj Boże przytyła o 1 kg czy ile tam. Pfuu wypluwam słowo "przytyć". Od wczoraj naprawdę nie istnieje już ono w moim słowniku. Nie wiem co to znaczy "przytyć" i nie chcę wiedzieć. Teraz będę jeść zdrowo, nie obżerać się i ćwiczyć, a nie nażreć się, a potem żałować, że to zrobiłam. Nie nie nie!!! Co mi da jedzenie po nocach, jedzenie tłustych dań, słodyczy czy placków? Może to jest dobre w smaku, ale niedobre dla mojego ciała i szczęścia. Inni chcą to jeść- niech jedzą, ja nie będę, nie potrzebuję tego do szczęścia. No to na tyle ;))
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.